czwartek, 20 lipca 2017

Głos w sprawie Wzgórza Ewangelickiego w Chojnicach

Wczoraj na portalu chojnice.24 opublikowano mój tekst z apelem o rozwagę w sprawie Wzgórza Ewangelickiego w Chojnicach.

Tak na przełomie wieków wyglądał cmentarz, który się tu znajdował.




Tak wyglądało to miejsce na przełomie lat 40-tych i 50-tych.




Tak wygląda teraz.



A oto mój tekst.

Gdyby ktoś, na przykład chodząc po Chojnicach z kamerą w ręku, zrobił badanie dotyczące tego, czy zdaniem respondentów powinniśmy otaczać szacunkiem miejsca pochówku, pewnie trudno byłoby znaleźć kogoś, kto powiedziałby, że nie powinniśmy. Gdyby z podobnym pytaniem zwrócił się do przedstawicieli władz samorządowych, pewnie sytuacja wyglądałaby tak samo.

Szacunek dla zmarłych i miejsc ich pochówku wyraża się jednak nie tylko w deklaracjach, lecz także w działaniach. W zachowaniu ciszy na cmentarzu (nawet jeśli trudno sobie wyobrazić, jak inaczej skosić trawę niż kosiarką). W geście zdjęcia nakrycia głowy (nawet jeśli jest zimno i leje). W czym jeszcze? Trudno wymienić wszystko.

Dlaczego jednak zmarłym oraz miejscom ich pochówku należy się szacunek?

Jesteśmy osobami. Mamy w związku z tym niezbywalne prawa zapisane w Deklaracji praw człowieka, dokumencie – niezależnie od kontrowersji interpretacyjnych, jakie budzi – uważanym za doniosły dorobek cywilizacji zachodniej i fundament demokracji.

Co to jednak znaczy, że jesteśmy osobami?

Zgrabną formułę ukuł Wojtyła: „Osoba to ktoś”. Niewątpliwie. Tu się jednak rzecz nie zamyka.

Spaemann dodaje: „Ludzi nazywamy osobami, ponieważ są tym, czym są, inaczej niż wszystkie inne istoty żyjące”. Na czym polega ta różnica? Skąd się bierze?

Jesteśmy osobami, ponieważ mówimy, rozmawiamy ze sobą. Rozmawiając ze sobą, tworzymy przestrzeń rozmowy. Osoby to „miejsca” w tej przestrzeni relacji, którą tworzy mowa. Bo zawsze jest tak, że ktoś mówi do kogoś o kimś / czymś. Co więcej, mowa jest przeważnie „brzemienna w odpowiedź” (sformułowanie Bachtina) i tym samym mówiący staje się tym, do kogo się mówi itd.

Mowa jednocześnie sprawia, że osoba to ktoś zdolny do szczególnego rodzaju działań. Bez mowy tych działań by nie było. Są to działania językowe i par excellence osobowe, nieobecne w świecie pozaludzkim – a przecież wszystkie istoty żyjące coś robią. Te nasze działania osobowe to dla przykładu prośby, nakazy, podziękowania, przyrzeczenia, śluby, akty przebaczenia, ale też oskarżenia i potępienia – i wiele, wiele innych.

Co więcej, fakt, że „mamy słowo” (sformułowanie Ebnera), umożliwia nam – oprócz wielu innych rzeczy takich, jak choćby uprawianie nauki oraz poszerzanie możliwości technicznych – życie duchowe (które, dokładnie tak, jak chciał św. Paweł, jest czymś różnym od naszego życia „zwierzęcego”).

Wróćmy do przestrzeni relacji tworzonych przez mowę. Tak tę przestrzeń opisuje przywołany już Spaemann: „[…] „miejsce” osoby w przestrzeni komunikacji znajduje się w [...] relacji do wszystkich innych miejsc. Każda osoba zajmuje w niej to miejsce, które jest na zawsze przeznaczone tylko dla niej.” (Podobne sformułowania znajdziemy u wspomnianego już wyżej Bachtina).

Wszyscy mamy tę intuicję. To jest intuicja niepowtarzalności każdego ludzkiego istnienia. Szczególnie żywa, kiedy tracimy kogoś bliskiego: bo nikogo w tym wymiarze nie da się zastąpić. Z osobą odchodzi kawałek świata (bo kto upiecze taki chleb, jak babcia piekła, i potem pozwoli zjeść zamiast obiadu kromkę ze śmietaną i z cukrem). Odchodzi też odrębna, niepowtarzalna perspektywa jego widzenia i odczuwania. Dlatego rację ma również Wittgenstein, kiedy pisze wprost, że z czyjąś śmiercią kończy się jakiś świat.

Chociaż „zadatki” życia osobowego są nam dane wraz z mową, to wejście na drogę jego pełnego urzeczywistniania jest zawsze odrębnym, świadomym aktem. Ten akt jest jednoczesnym aktem uznania innych za osoby – wszak mowa zakłada szczególną równość: każdy, do kogo kierowane są słowa, kiedyś staje się mówiącym. Ów akt wejścia, raz urzeczywistniony, musi być nieustannie ponawiany.

„Uznanie kogoś za osobę oznacza najpierw ograniczenie swej własnej, zasadniczo [z naturalnego punktu widzenia] nieograniczonej tendencji do ekspansji, rezygnację z widzenia innego tylko w aspekcie znaczenia, jakie ma w moim kontekście życia” (Spaemann). (O nic innego nie chodziło Kantowi, kiedy formułował imperatyw kategoryczny).

Szczególnym wyrazem uznania innych za osoby jest stosunek do zmarłych. Znów Spaemann: „Cześć, którą okazujemy zmarłemu, każdemu zmarłemu, [...] odnosi się do niego jako do osoby.” Przez szacunek dla zmarłych, wyrażany w poszanowaniu miejsc ich pochówku, niezależnie od tego, jak dawno zostali pochowani, jakiej byli religii czy narodowości, na nawet (zaryzykuję to stwierdzenie) niezależnie od tego, co zrobili, „dajemy się poznać jako osoby”.

Pracowałam kiedyś jako wolontariuszka na terenie byłego obozu koncentracyjnego w Ravensbrueck. Niedaleko jest jezioro. Do tego jeziora wsypywano popiół ze spalonych w obozie ciał. Do tej pory ludzie zostawiają to jezioro w spokoju. Nie kąpią się.

Dlatego: zostawmy Wzgórze Ewangelickie w spokoju. To jest miejsce pochówku.

Zresztą ono samo przypomina o tym swoim charakterze w związku z przebudową chojnickiego domu kultury. Ewentualny plac zabaw czy cokolwiek innego, i tak będzie świecić pustkami (nawet jeśli miałby to być park linowy – ludzie chętniej pojadą do Człuchowa).

(ed)