poniedziałek, 21 września 2020

Dialogiczne podejście do dzieci, odc. IV - akceptacja i rozróżnianie

 Po dłuższym czasie jest wreszcie możliwość pociągnięcia dalej tematu :)

Poprzednio było o tym, że praca wychowawcza to jest praca konkretnych działań, za którymi dopiero mogą w ślad iść słowa formujące świadomość dziecka (nawiasem mówiąc, pedagogika Montessori jest tutaj zgodna z podejściem dialogicznym: w modelu Montessori wprowadzenie dziecka w konkretny materiał odbywa się zawsze najpierw w milczeniu, dopiero potem -kiedy dziecko już się oswoi z materiałem - wchodzi nazywanie).

Powstaje pytanie, jaka jest natura tych działań wychowawczych. Otóż to, że są one konkretne, nie musi oznaczać ich cielesności :) Aczkolwiek muszą się one w naszej cielesności wyrażać (nie może - zgodnie z tym, co pisał także Max Scheler - być inaczej :)).

"Najintymniejszy czyn relacji wychowawczej to przyjęcie dziecka takim, jakie ono jest; innymi słowy, w wychowaniu konieczna jest realna obecność wychowawcy wyrażająca się w przyjęciu dziecka, w przyjęciu bardzo konkretnej rzeczywistości, którą jest każde dziecko", jako ktoś nowy i niepowtarzalny, jako "podstawowa możliwość". 


Ktoś powie: to jest pusty idealizm, pięknoduchostwo. W praktyce dzieci są nieznośne, często okrutne, myślą tylko o sobie i przede wszystkim trzeba im pokazywać, że nie są pępkiem świata. 

Tak, dzieci dokuczają, czasem nawet krzywdzą, hałasują i często uparcie nie chcą zrozumieć, że my dorośli akurat nie możemy poświęcić im pełnej uwagi. 

Kluczowa rzecz jest tutaj teoretyczne prosta, ale w praktyce nieraz bardzo trudna: trzeba oddzielić osobę od tego, co ona robi (osoba nigdy nie jest po prostu sumą swoich czynów - choć czyny są tym, co najgłębiej formuje tożsamość). W praktyce, w relacjach z dzieckiem, może się to odbyć w następujący sposób: "Jasiu, bardzo ciebie lubię / cenię, ale nie lubię, kiedy popychasz inne dzieci".

Nie mówię rzeczy nieznanych. W praktyce jednak - zwłaszcza pod wpływem emocji - często się o nich zapomina: nieskuteczne jest zamykanie oczu na działania dzieci, które są niepożądane, udawanie, że nic się nie stało; ale nieskuteczne - kiedyś może o tym napiszę dlaczego - jest też piętnowanie takich działań na forum grupy. Co więc jest skuteczne? Po pierwsze, ciche, indywidualne napomnienie (tak jak mówi Ewangelia: "w cztery oczy"), bo ono pokazuje nasz szacunek względem osoby. Po drugie, próba zrozumienia, z czego wynika niepożądane przez nas działanie dziecka: najczęściej z potrzeby bycia zauważonym, i namysł nad tym, a może rozmowa o tym, jak można tę potrzebę (niekoniecznie natychmiast) zaspokoić. Po trzecie, szansa na rekompensatę: "zrób coś dobrego dla tego dziecka, któremu dokuczyłeś" - dzieci naprawdę się wówczas cieszą i natychmiast zmieniają swoje zachowanie.

I to by było na razie na tyle :)

(ed)