sobota, 19 sierpnia 2017

Marek Kotański, 15. rocznica

Przejrzałem portale, nigdzie wzmianki. Również na zmienionej ostatnio witrynie Monaru nie ma już sylwetki Marka Kotańskiego, która jeszcze niedawno zajmowała ważne miejsce na stronie głównej. Informacja o rocznicowej mszy pozostała, ale trzeba dobrze poszukać.



Wyszukiwarki głównych mediów po wpisaniu "Kotański" wyrzucają głównie odnośniki do artykułów o ambasadorze i dyrektorze teatru. Po dodaniu "Marek" pojawiają się linki do newsów o dekomunizacji ulic oraz informacji o premierze filmu "Najlepszy" poświęconego triathlonowemu rekordziście. Jego droga na szczyty zaczęła się od heroinowego dna, z którego Kotański (grany przez Gajosa!) pomógł mu wstać. Ratując życie.

Tak więc 15 lat po śmierci Kotański funkcjonuje w popkulturze, w której istniał zresztą zawsze, lecz teraz już tylko jako akuszer sukcesu sportowca oraz jako patron ulic. Które zresztą chcą mu odebrać.

Nawet organizacja, którą stworzył (zresztą nie sam), nie chce go już jako swojej ikony. Ale to chyba dobrze? Bo może znaczy, że tak wrósł w fundamenty i ściany - dosłowne i przenośne - że już go nie widać.

A mówimy o gmachu monumentalnym. Zanim przed niemal 40 laty powstała pierwsza placówka założona przez Kotańskiego, narkomani w Polsce umierali na ulicach, bo NIKT nie potrafił im pomóc. Zresztą oficjalnie nie istnieli. Zanim na początku lat 90. Kotański zaczął pomagać nosicielom wirusa HIV, nawet lekarze bali się ich dotykać. Nie mówiąc o ludziach podpalających zakładane dla nich domy. Potem była pomoc dla bezdomnych, dla samotnych matek, dla uchodźców, dla...

Więc to chyba dobrze, że system stworzony przez Kotańskiego, zauważone problemy, zaproponowane rozwiązania - są dla nas już tak oczywiste, że nie czujemy potrzeby wspominać ich twórcy. Przecież zapalając żarówkę nie przywołujemy za każdym razem Edisona (albo Tesli, to już jak kto woli; zresztą kto dziś jeszcze używa żarówek)?

A jednak czegoś brak. Może tych słów mówionych z odpowiedzialnością i na poważnie? Dziś zmienionych w slogany niemal ("Daj siebie innym"), brzmiących anachronicznie ("Łańcuch czystych serc") albo wręcz wprawiających w zakłopotanie - "Czy mnie kochasz?" Takie jakieś niepasujące do tych czasów, tak jak nie pasuje żarówka. Tak jak nie pasuje sposób bycia i działania Kotańskiego, pełnego spontaniczności, otwartości, zaufania, odwagi, brawury niemal. Gdzieżby się on odnalazł pośród programów, dotacji, grantów, wskaźników, enefzetów, efeesów... Ten system by go zniszczył? A może nie, może on by go rozsadził, jak to zrobił z niejednym wcześniej? Może ten system byłby wtedy mniej biurokratyczny, bardziej elastyczny? Bardziej ludzki, gdzie człowiek byłby bardziej człowiekiem, a mniej beneficjentem, uczestnikiem, członkiem docelowej grupy patologicznej?

A jednak czegoś brak. A na pewno Kogoś.

Marek Kotański 1942 - 2002

--

Źródło zdjęcia: Stowarzyszenie Monar, autor: Krzysztof Wojda/REPORTER

środa, 9 sierpnia 2017

Związki przyjaźni

Kiedyś, kiedy byliśmy jeszcze za młodzi, Tomek założył inną fundację. Nazywała się Fundacja Pomorska "Związki Przyjaźni". Jej żywot był krótki, bo my byliśmy właśnie za młodzi. Tomek mówi, że spełniła ona jednak swoją funkcję: przeniosła nas na Pomorze. I tak jesteśmy tu już 11 lat (w Chojnicach - 9), często zadając sobie pytanie, czy to właśnie tak miało być :)




Chcę teraz napisać o tamtej nazwie, bo ona powraca właśnie dzięki związkom przyjaźni. W poprzednim poście dziękowałam przyjaciołom za wsparcie. To doświadczenie Waszego, kochani, wsparcia jest chyba moim najważniejszym doświadczeniem czasu, który się zaczął z powoływaniem do życia Fundacji Zarzewie, a nawet wcześniej: bo już od wielu lat działam we współpracy z różnymi organizacjami pozarządowymi. I jak pisałam, chodzi o bardzo różne formy tego wsparcia. Ważną formą jest po prostu otwartość, w tym gotowość pomocy (niekoniecznie materialnej) w realizacji przedsięwzięcia, jeśli się widzi jego sens - przeciwieństwem tej postawy jest zamknięcie się na coś z różnych powodów, których się tylko mogę domyślać, więc nie będę o nich pisać (za formę takiego zamknięcia nie uważam otwartego i uczciwego powiedzenia: "dobrze byłoby to zrobić, ale ja na razie nie mogę pomóc"). Przyjaźń, którą trzeba odróżnić od znajomości i kumoterstwa, zostaje w szczególny sposób utwierdzona przez konkretne działania w trudnych warunkach - proszę, wybaczcie mi, powtarzanie rzeczy przysłowiowych, po prostu moje doświadczenie potwierdza te przysłowia :)

Teraz jeszcze słowo o autorze koncepcji (projektu, jak by dziś się powiedziało) "związków przyjaźni". Bo nie Tomek jest jego autorem ;). Chodzi o Edwarda Abramowskiego, polskiego myśliciela społecznego, końca XIX i początku XX w. Zmarł 1918 roku, niepodległości nie doczekał.
Nie żebym chciała tutaj zachwalać jego ujęcie w całości, daleko nie wszystko mnie u niego przekonuje (np. zupełnie mnie nie przekonuje jego ocena znaczenia pracy dla życia ludzkiego). Przekonuje mnie jednak jego myśl o spółdzielczości (w dużej mierze zresztą realizowana potem w praktyce), której miały towarzyszyć właśnie "związki przyjaźni".



Pisał on tak:
"Ci, którym nie daje spokoju nędza ludzka i upadek ojczyzny, stoją często wobec pytania, gdzie i czym jest ta potęga wybawicielska, za pomocą której można by życie uczynić lepszym i szlachetniejszym. Szukamy jej na wszystkich polach pracy, a zarazem instynktownie czujemy, że jest jakaś jedna, najważniejsza rzecz podstawowa. [...] Taka potęga jest do wzięcia i jest pośród nas, a nazywa się przyjaźnią.
Naród, w którym uczucia przyjaźni są rozwinięte, gdzie zamiast sobkostwa i egoizmu panuje przyrodzona potrzeba wzajemnej pomocy [...] rozwiązał zagadkę wolności i dobrobytu. [...]
Jakie spustoszenie w życiu i w ludziach sprawia zanik przyjaźni, to możemy zobaczyć wszędzie naokoło siebie [...].
I może zbyt często zapominamy [...], że z tych małych krzywd, które sobie nawzajem wyrządzamy, dla interesu, ze spokojnym sumieniem, powstaje właśnie owa wielka krzywda całości - bezsilność narodu.
Niech jednak tylko ożywią się gdzie i poczną działać uczucia przyjaźni, a ta ciemna zmora nędzy ludzkiej ustępuje i słabnie. Wtedy zjawiają się związki obrony przed wyzyskiem, zjawiają się kooperatywy spożywcze, spółki włościańskie, kasy wzajemnej pomocy, towarzystwa opieki nad dziećmi, towarzystwa oświatowe, szkolne, dobroczynne itd." [E. Abramowski, "Związki przyjaźni", w: tegoż Filozofia społeczna. Wybór pism, Warszawa 1965, ss. 422-423.]

I znów prawdą jest, że Abramowski nie odkrywa Ameryki. Rzecz jednak nie w teorii, która jest banalnie zgoła prosta, lecz w praktyce. Jak w praktyce działać na rzecz rozwijania związków przyjaźni, które naprawdę - mamy to doświadczenie! - wzmacniają człowieka i budują wspólnotę? To jest jedno z najtrudniejszych pytań, które sobie stawiamy.
(ed)


wtorek, 1 sierpnia 2017

Sprawozdanie za rok 2016 i podziękowania

Składamy serdecznie podziękowania Pani Joannie Domagale, która honorowo pomaga nam od początku prowadzić księgowość oraz przygotowała dla nas sprawozdanie finansowe za rok 2016.





Jednocześnie informujemy, że przygotowaliśmy i złożyliśmy w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, naszym organie nadzoru, także sprawozdanie merytoryczne za rok 2016.

Poniżej publikujemy fragment sprawozdania merytorycznego, mówiący o tym, co się działo u nas w roku 2016 (od września, kiedy otrzymaliśmy wpis do KRS).

Działania zrealizowane i zdarzenia prawne o skutkach finansowych w roku 2016:
a) 30.09.2016 – przyjęcie darowizny w wysokości 150 zł.
b) 10.10. 2016 – sporządzenie pieczęci, koszt: 150 zł.
c) 10.11.2016 – podpisanie umowy o współpracy w zakresie produktów bankowych Alior Banku SA, założenie rachunku bankowego, miesięczny koszt prowadzenia rachunku: 12 zł 50 gr.
d) w listopadzie i grudniu 2016: partner w projekcie „Ćwiczenia z myślenia”, realizowanym w Szkole Podstawowej w Lichnowach koło Chojnic, mającym na celu rozwój kreatywności, samoświadomości i samodzielnego myślenia, skierowanym do dzieci w wieku 6-10 lat (projekt jest kontynuowany).
e) 9-10 listopada 2016: współorganizacja Chojnickich Dni Tischnerowskich.
f) w listopadzie 2016: przygotowanie projektu „Moje miejsce we wszechświecie: Człuchów”, skierowanego do dzieci z Człuchowa w wieku 6-10 lat, rozwijającego samoświadomość, przynależność lokalną i kreatywność, ogłoszenie konkursu, zebranie prac i nagrodzenie uczestników (projekt jest kontynuowany).
g) listopad 2016: przygotowanie projektu szkolenia dla nauczycieli pt. „Samobójstwa wśród młodzieży” (realizacja jest zaplanowana na jesień 2017).
h) przez cały rok 2016: prowadzenie bloga www.zarzewie.blogspot.com, który służy promowaniu celów Fundacji Zarzewie i informowaniu o jej działalności.

W tym miejscu chcieliśmy również serdecznie podziękować wszystkim osobom wspierającym nasze działania na wszelkie sposoby: przez poświęcenie czasu i honorową współpracę, przez rady, przez zainteresowanie naszymi działaniami, życzliwość i otwartość.

Mamy za sobą pierwsze doświadczenia, nie tylko te pozytywne, także te trudne. Z jednych i drugich czerpiemy naukę. Ale przede wszystkim mamy wokół siebie przyjaciół, którzy z nami współpracują, nas wspierają albo jedno i drugie. Stąd płynie już tylko sama moc :)

Jeszcze raz gorące podziękowania! Jak dobrze, że jesteście!

(ed, mż)