Z takim pytaniem spotykają się niekiedy oczekujący – kolejnego, zwykle –
dziecka. Pytanie to może być odebrane jako niestosowne z kilku
względów i nie wszyscy pozwoliliby sobie na jego zadanie. Po
pierwsze, dotyczy ono sfery osobistej, intymnej. Po drugie, sytuacja,
gdy dziecko jest chciane i oczekiwane, uważana jest za lepszą niż
niespodziewana ciąża, odpowiedź „Nie” może się zatem okazać
kłopotliwa. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na inną jeszcze
związaną z tym pytaniem trudność. Otóż nie zawsze łatwo jest
dać na nie jednoznaczną odpowiedź.
Teoretycznie bowiem możliwe są – jak zawsze – dwie krótkie,
proste i jasne odpowiedzi: „Tak” lub „Nie”. Problem w tym, że
nie nazywają one dobrze niektórych sytuacji. Jeśli bowiem
odpowiedź brzmi „Tak, planowaliśmy”, to rozmówca wysnuje z
niej wniosek, że zrobiliśmy coś, czego zazwyczaj nie robimy, w tym
właśnie celu, by do poczęcia doszło, tzn. podjęliśmy współżycie
w okresie płodnym względnie zaniechaliśmy stosowania
antykoncepcji; jeśli zaś odpowiemy, że nie planowaliśmy,
zrozumie, że staraliśmy się unikać poczęcia bądź też nie
spodziewaliśmy się go ze względu na wiek lub stan zdrowia.
Co jednak mamy odpowiedzieć, jeśli współżyjemy tak po prostu,
jak zawsze, świadomi, że najprawdopodobniej doprowadzi to do ciąży,
co w pełni akceptujemy, jednak bez specjalnego dążenia do
poczęcia? Jeśli współżyjemy, bo się kochamy, a dzieci pojawiają
się niejako przy okazji? Odpowiedź, „Nie” mało kto zrozumie
jako: „Nie jest tak, że planowaliśmy”. Większość weźmie to
za skrót od: „Planowaliśmy, że ciąży / dziecka nie będzie”.
Porównajmy to z odpowiedzią na pytanie: „Czy planowaliście
spędzenie urlopu w Turcji?”. Jeśli ktoś powie „Nie”, nie
zostanie to zrozumiane w ten sposób, że planował urlop w tak, by w
żaden sposób nie trafić do Turcji, ale że po prostu nie miał
takich konkretnych planów. Być może dniami wolnymi chciał się
cieszyć nad polskim morzem, na działce koleżanki, w Australii, a
nawet na księżycu, może nie miał żadnych planów na urlop albo w
ogóle zapomniał, że ma wolne. Dziecko natomiast albo zostanie
poczęte, albo nie. Różnica ta nie tłumaczy jednak, dlaczego
odpowiedź „Nie planowaliśmy” w odniesieniu do dziecka rozumiana
będzie w ten sposób, że tak planowaliśmy naszą aktywność
seksualną, by do poczęcia nie doszło. Tłumaczy ją dopiero
przyjęcie przez rozmówcę założenia, że aktywność seksualna
jest czymś, co się (przynajmniej standardowo) planuje.
Jeśli zastanowimy się nad przyczynami tego stanu rzeczy, dojdziemy
do wniosku, że ujawnia się tu rozdzielanie współżycia jako
czynności więziotwórczej, wyrażającej i budującej bliskość
(m.in. ze względu na odczuwaną przez partnerów seksualnych
przyjemność) od zbliżeń podejmowanych w celach prokreacyjnych.
Technika, która umożliwiła ubezpłodnienie stosunków oraz
poczęcie dziecka bez współżycia (sztuczna inseminacja, in
vitro), zmieniła naszą mentalność.
Zwróćmy uwagę, że rzadziej pytanie to dotyczyć będzie
pierwszego lub drugiego dziecka, zwłaszcza przy dobrych relacjach i
stabilnej sytuacji materialnej przyszłych rodziców. Mamy tu jeszcze
pewne przyzwolenie na spontaniczność. Kolejne dzieci budzą jednak
u wielu osób zdziwienie, oczekują oni więc wyjaśnienia, czy
poczęcie było zamierzone, czy też doszło do niego niejako
przypadkiem.
Niewiele w takim myśleniu miejsca na miłość nakierowaną na
ukochanego / ukochaną, a jednocześnie gotową przyjąć naturalne
konsekwencje współżycia, prawdziwie wolną miłość – wolną od
lęku (przed poczęciem lub przed niemożliwością poczęcia) miłość
do wybranego / wybranej. „Wolna miłość” znaczy przecież coś
zupełnie innego.
(mż)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz