piątek, 5 października 2018

A planowaliście?

Z takim pytaniem spotykają się niekiedy oczekujący – kolejnego, zwykle – dziecka. Pytanie to może być odebrane jako niestosowne z kilku względów i nie wszyscy pozwoliliby sobie na jego zadanie. Po pierwsze, dotyczy ono sfery osobistej, intymnej. Po drugie, sytuacja, gdy dziecko jest chciane i oczekiwane, uważana jest za lepszą niż niespodziewana ciąża, odpowiedź „Nie” może się zatem okazać kłopotliwa. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na inną jeszcze związaną z tym pytaniem trudność. Otóż nie zawsze łatwo jest dać na nie jednoznaczną odpowiedź.


Teoretycznie bowiem możliwe są – jak zawsze – dwie krótkie, proste i jasne odpowiedzi: „Tak” lub „Nie”. Problem w tym, że nie nazywają one dobrze niektórych sytuacji. Jeśli bowiem odpowiedź brzmi „Tak, planowaliśmy”, to rozmówca wysnuje z niej wniosek, że zrobiliśmy coś, czego zazwyczaj nie robimy, w tym właśnie celu, by do poczęcia doszło, tzn. podjęliśmy współżycie w okresie płodnym względnie zaniechaliśmy stosowania antykoncepcji; jeśli zaś odpowiemy, że nie planowaliśmy, zrozumie, że staraliśmy się unikać poczęcia bądź też nie spodziewaliśmy się go ze względu na wiek lub stan zdrowia.

Co jednak mamy odpowiedzieć, jeśli współżyjemy tak po prostu, jak zawsze, świadomi, że najprawdopodobniej doprowadzi to do ciąży, co w pełni akceptujemy, jednak bez specjalnego dążenia do poczęcia? Jeśli współżyjemy, bo się kochamy, a dzieci pojawiają się niejako przy okazji? Odpowiedź, „Nie” mało kto zrozumie jako: „Nie jest tak, że planowaliśmy”. Większość weźmie to za skrót od: „Planowaliśmy, że ciąży / dziecka nie będzie”.

Porównajmy to z odpowiedzią na pytanie: „Czy planowaliście spędzenie urlopu w Turcji?”. Jeśli ktoś powie „Nie”, nie zostanie to zrozumiane w ten sposób, że planował urlop w tak, by w żaden sposób nie trafić do Turcji, ale że po prostu nie miał takich konkretnych planów. Być może dniami wolnymi chciał się cieszyć nad polskim morzem, na działce koleżanki, w Australii, a nawet na księżycu, może nie miał żadnych planów na urlop albo w ogóle zapomniał, że ma wolne. Dziecko natomiast albo zostanie poczęte, albo nie. Różnica ta nie tłumaczy jednak, dlaczego odpowiedź „Nie planowaliśmy” w odniesieniu do dziecka rozumiana będzie w ten sposób, że tak planowaliśmy naszą aktywność seksualną, by do poczęcia nie doszło. Tłumaczy ją dopiero przyjęcie przez rozmówcę założenia, że aktywność seksualna jest czymś, co się (przynajmniej standardowo) planuje.

Jeśli zastanowimy się nad przyczynami tego stanu rzeczy, dojdziemy do wniosku, że ujawnia się tu rozdzielanie współżycia jako czynności więziotwórczej, wyrażającej i budującej bliskość (m.in. ze względu na odczuwaną przez partnerów seksualnych przyjemność) od zbliżeń podejmowanych w celach prokreacyjnych. Technika, która umożliwiła ubezpłodnienie stosunków oraz poczęcie dziecka bez współżycia (sztuczna inseminacja, in vitro), zmieniła naszą mentalność.

Zwróćmy uwagę, że rzadziej pytanie to dotyczyć będzie pierwszego lub drugiego dziecka, zwłaszcza przy dobrych relacjach i stabilnej sytuacji materialnej przyszłych rodziców. Mamy tu jeszcze pewne przyzwolenie na spontaniczność. Kolejne dzieci budzą jednak u wielu osób zdziwienie, oczekują oni więc wyjaśnienia, czy poczęcie było zamierzone, czy też doszło do niego niejako przypadkiem.

Niewiele w takim myśleniu miejsca na miłość nakierowaną na ukochanego / ukochaną, a jednocześnie gotową przyjąć naturalne konsekwencje współżycia, prawdziwie wolną miłość – wolną od lęku (przed poczęciem lub przed niemożliwością poczęcia) miłość do wybranego / wybranej. „Wolna miłość” znaczy przecież coś zupełnie innego.

(mż)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz