czwartek, 9 lipca 2020

Dialogiczne podejście do dzieci - odc. III: słowa echem czynów

Tym razem wreszcie powiem coś bardziej konkretnego o samej pracy wychowawczej.

Pierwszą cechą pracy wychowawczej jest to, że odbywa się ona w sferze konkretnego czynu, a nie na płaszczyźnie deklaracji. O co chodzi?

Mogę o sobie jako wychowawcy myśleć i mówić wszystko, cokolwiek sobie wymyślę, wymarzę czy wyśnię. Deklarować rozmaite zasady, którymi - jak sądzę - się kieruję. Niestety - nic to nie da, jeśli zasady te nie będą spójne z tym, co rzeczywiście robię w relacjach z dziećmi, ale i ogólniej - w relacjach ze światem. A nawet będzie miało efekt wręcz przeciwny do zamierzonego: prawdopodobnie wywoła kontestację dzieci.

To jest bardzo trudne, bo my wszyscy mamy skłonność zamykać oczy na rzeczy, których w sobie nie akceptujemy. Odbywa się to z reguły mniej więcej tak: z braku cierpliwości na przykład zaciągam mojego syna do pokoju, żeby się ubrał, dość mocno go przy tym szarpiąc (bo się wyrywa) - a potem myślę o sobie tak: przecież ja nie szarpię dzieci [prawdziwa sytuacja, na której kiedyś sama się przyłapałam - with a little help of my husband :)].

Zajęcia z dziećmi w Przeszkolu naturalnym "Wiśniowy Sad"

Niestety: tylko przytomna analiza naszych działań, nawet dokonywana po fakcie, jest podstawą w efektywnej pracy wychowawczej. Karmienie fałszywego ja, fałszywego obrazu siebie, może na krótko podbuduje nasze dobre samopoczucie, ale w dłuższej perspektywie wywoła szarpaninę. Wynik tej przytomnej analizy może być także przedmiotem rozmowy: kiedy zrobię coś, czego sama w sobie nie lubię i tego żałuję, mówię - po ochłonięciu - o tym mojemu dziecku, tłumacząc jednocześnie, co wywołało moją złość i taką a nie inną reakcję, ale też pozwalając, żeby ono powiedziało, co się jego zdaniem wydarzyło. Słuchajcie, nie ma nic gorszego w relacjach z dziećmi niż wiara w to, że możemy być idealni!!!

Czyli: potrzebna jest spójność między tym, co robię, a tym, co mówię. Wtedy nazywanie odsłania rzeczywistość i w ten sposób formuje świadomość dziecka. Zawsze na pierwszym planie przy tym musi być konkretny czyn, a nie słowo: "Konkretność czynu wytwarza zaufanie do świata ze względu na konkretną ludzką istotę". Słowo ma być echem czynu. Tylko wtedy wzbudza zaufanie.

(ed)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz