Katarzynę
Dąbkowską - Kułacz spotkałam na ubiegłorocznej konferencji
suicydologicznej w Łodzi, kiedy tuż przed
projekcją opowiadała o swoim filmie "Między światami".
Wywarła na mnie duże wrażenie. Była to fascynująca opowieść
podróżniczki ciekawej ludzi i świata.
I reżyserki,
która pojechała na Arktykę, gdzie przez trzy tygodnie
mieszkała wśród Inuitów, na plebani u polskiego
misjonarza. Słowo Eskimos jest niepoprawne politycznie, a poza tym
mieszkańcy Arktyki go nie lubią, bo oznacza zjadaczy surowego
mięsa. Dlatego oficjalnie nazywa się ich Inuitami – co znaczy
"ludzie".
Wśród
tych mieszkańców Północnej Kanady wskaźnik
samobójstw jest jednym z najwyższych na świecie. Pierwsze
skojarzenie, jakie się nasuwa, to trudne warunki klimatyczne. Jednak
oni od zawsze w nich żyli. Ekstremalne zimno, trzy miesiące w roku
bez wschodów i zachodów słońca, dzika i
niebezpieczna natura. Walka o przetrwanie była ich codziennością.
Autorka mówi
: " od wielu lat interesuję się Arktyką, więc kiedy
dowiedziałam się o dramatycznym problemie samobójstw,
chciałam o nim opowiedzieć w filmie dokumentalnym. Szczególnie
nie dawało mi spokoju pytanie o to, jak to możliwe, że ludzie od
zawsze przyzwyczajeni do ciężkich warunków życia, teraz
znikają wraz z topniejącymi lodami Arktyki".
Region Nunavut,
który odwiedziła to obszar o łącznej powierzchni około 2
mln kilometrów kwadratowych - a zamieszkuje go niecałe 30
tysięcy ludzi. Kiedyś Inuici byli integralną częścią natury.
Prowadzili koczowniczy tryb życia – polując przemieszczali się z
miejsca na miejsce. Tworzyli silne wspólnoty rodzinne i
łowieckie. W literaturze często przypisuje się im animizm,
utożsamiany ze społecznościami plemiennymi. To inaczej nadawanie
cech duszy i osobowości zwierzętom, roślinom, kamieniom, czy
zjawiskom pogodowym. To czasem też nawiązanie do szamanizmu. W ten
sposób otaczający świat staje się jednocześnie materialny
i duchowy.
Wśród
współczesnych Inuitów nie ma już szamanów, a
główną religią jest chrześcijaństwo. Wrażliwość i
głęboka duchowość, która zawsze ich cechowała, jest
widoczna także dziś.
Według autorki
czymś naturalnym jest to, że Inuici odczuwają obecność dusz
swoich przodków. W wiosce, w której nakręciła film
ich łącznikiem ze światem duchowym jest przede wszystkim polski
ksiądz, który od dziesięciu lat żyje wśród nich i
pracuje. Odprawia msze i prowadzi świetlicę dla dzieci. Uczy je ich
ojczystego języka inuktitut, w którym nie potrafią pisać.
Dwa pokolenia
wstecz przyszła zmiana – Inuici zostali osiedleni. Teraz żyją w
pełni wyposażonych domach, dostali telewizję i internet, sklepy i
pieniądze, które stanowiły rekompensatę za krzywdy
wyrządzone im przez "białego człowieka". Co ciekawe, tę
zmianę dużo lepiej znieśli najstarsi ludzie. Wśród nich w
każdym razie nie występuje problem samobójstwa.
"W tym
niezwykłym świecie kontrastów, gdzie wciąż największym
wydarzeniem w wiosce jest połów wieloryba, a surowe mięso
karibu czy foki, nawet jeśli popijane coca – colą, smakuje
najbardziej, jest jednak pewna rysa, w którą jak w lodową
szczelinę wpadają szczególnie młodzi ludzie..." mówi
reżyserka. To alkohol, narkotyki i uzależnienie, choćby od
internetu. To też izolacja, w której żyją, pomimo programów
opiekuńczych, jakie roztacza nad nimi państwo.
Dla mnie film
"Między światami" jest niezwykły. Bynajmniej nie
dlatego, że Inuici zabijają się inaczej i ich groby są inne.
Drewniane krzyże powtykane między kamienie, którymi
przysypuje się trumny. Bo ziemia jest zbyt zmarznięta. No i nie
rosną tam drzewa, na których zwykle wieszają się ludzie.
Co sprawia, że
jest to piękny i przejmujący obraz?
Według mnie to
duchowość rozumiana. jako "wewnętrzny sposób
odczuwania świata innego niż tylko ten realny i namacalny".
Autorka widziała ją w oczach i twarzach najstarszych Inuitów,
ja zaś – w jej filmie.
I to pytanie -
czy tracąc kontakt z tym światem, Naturą, tracimy też kontakt z
samym sobą?
Dziękuję
Katarzynie Dąbkowskiej – Kułacz za udostępnienie zdjęć z
filmu. I za to, że może zrobimy coś razem.
Autorem
przepięknej muzyki do filmu jest Hubert Kołacz.
"Między
światami" został nagrodzony w 2014 roku w Łodzi na XXIV
Festiwalu Mediów "Człowiek w Zagrożeniu" (Nagroda
im. A.Kamińskiego "Człowiek przezwyciężający zagrożenie")
oraz w 2015 roku w Warszawie na Festiwalu Filmów Emigracyjnych
"Emigra" – Wyróżnienie Specjalne.
(ms.)
(ms.)
Magda, zadałaś pytanie o kontakt z Naturą i z samym sobą. Nie wiem, czy bym mówiła o Naturze. Ale w moim doświadczeniu kontakt ze sobą jest uwarunkowany kontaktem z rzeczywistością i odwrotnie. Jednego bez drugiego dla mnie nie ma. Między nami a rzeczywistością są często różni pośrednicy: to mogą być słowa, przekaźniki słów (w tym internet), ale też różne przeżycia (np. powodowane narkotykami). Często one nas do rzeczywistości prowadzą (chyba jednak oprócz narkotyków). Ale jeśli nie, bo to właśnie na nich kończymy - tworzymy sobie iluzję, która dużo kosztuje. Tak ja to widzę :)
OdpowiedzUsuńCzyli Ewa.
OdpowiedzUsuń