wtorek, 9 lutego 2016

Kiedy z serca płyną słowa...

Dla Konfucjusza i innych chińskich filozofów starożytnych sednem zdrowia i ładu społecznego było to, co określali oni jako 'porządek w nazwach'. Konfucjusz tłumaczył to w bardzo prosty sposób:

Jeśli nazwy nie są uporządkowane [poprawne, właściwe], mowa nie brzmi rozsądnie [błąka się]; jeśli mowa nie brzmi rozsądnie, spraw nie wieńczy sukces [rzeczy pozostają niewykonane]; jeśli spraw nie wieńczy sukces, obrzędy i muzyka nie kwitną; jeśli obrzędy i muzyka nie kwitną, kary nie pasują do zbrodni [kara jest nieznamienna]; jeśli kary nie pasują do zbrodni, ludzie nie wiedzą, do czego przyłożyć rękę i gdzie postawić nogę [cyt za: E. Itkonen "Universal History of Linguistics" 1991: 90–91, fragment można odnaleźć w wydanych w Polsce "Dialogach konfucjańskich" 1976].

Jak taki 'porządek' się osiąga? Konfucjusz: nazywajmy ojcem tego, kto jest ojcem, synem - tego, kto jest synem itd. [por. np. A.Wójcik "Konfucjanizm" w: red. B. Szymańska "Filozofia Wschodu" 2001: 353].

Jeśli Aleksander Wat (ur. 1900) w swoich wspomnieniach z tułaczki wojennej po Rosji Radzieckiej ["Mój wiek"] mógł w odniesieniu do pewnej grupy zjawisk go otaczających (zasadnie) użyć określenia 'mowa poza prawdą i kłamstwem', to właśnie dlatego, że u podstaw życia społecznego, którego doświadczał, było planowo realizowane zaburzenie w relacji między słowami i rzeczami. To nie wystarczy, by wyjaśnić doświadczenie Wata, ale jest jego podstawą.

O 12 lat starszy od Wata austriacki filozof Ferdinand Ebner, który zmarł tak młodo, że nie dożył II wojny, wszedł głębiej w opis zjawisk, o które tu chodzi. Wskazał, że to podstawowe nazywanie, na które wskazywał Konfucjusz (Ebner nie wspomina jednak o chińskim filozofie), dokonuje się w rozmowie, w "żywym", dokonującym się "na poważnie" i "prawdziwym" mówieniu osób do siebie. Tak wypowiadane słowa "działają". Takie słowa tworzą wspólnotę, bo na mocy bycia powiedzianym "na poważnie", prawdziwości i odbioru, który się dokonuje, wymagają określonych działań.

Jak to się dzieje? To z kolei tłumaczy inny - może lepiej znany od Ebnera - filozof, Peirce (starszy od Ebnera i Wata o pokolenie). Kiedy coś mówię "na poważnie" (a więc w szczególności zawsze do kogoś), biorę odpowiedzialność za to w tym sensie, że moje działania powinny być zgodne z tym, co mówię. Z łaciny 'twierdzenie', 'assertio', to 'przywiązanie się do czegoś'. Kiedy coś twierdzę, to przywiązuję ni mniej ni więcej tylko swoją osobę do prawdziwości tego twierdzenia. Tzn. tę prawdziwość gwarantuję swoją osobą.

Wróćmy jednak do Ebnera, który idzie jeszcze dalej:

[...] słowo i miłość są ze sobą związane. [...] słowo służy miłości [...] miłości bliźniego. Właściwe słowo jest zawsze słowem wypowiedzianym przez miłość [...] Słowo pozbawione miłości jest [...] nadużyciem boskiego daru słowa [F. Ebner "Fragmenty pneumatologiczne" 2006: 107].

Jak to wytłumaczyć? Brak tu miejsca. Wrócę do sprawy kiedy indziej.

To nie jest tylko teoria, jakieś abstrakcyjne filozoficzne gadanie...
Niech zaświadczy Akurat:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz