Na zdjęciu od lewej Magdalena Wędzińska, Mariusz Brunka i Krzysztof Skorulski. |
O czym jednak jest filozofia dialogu? Chyba bardzo się nie pomylę, jeśli powiem, że o człowieku jako takiej istocie, której nie da się zrozumieć poza relacją, spotkaniem z drugim, czyli właśnie dialogiem. Słowem, które wyznacza rzeczywistość tego spotkania jest 'ty'.
Niemal wszyscy podkreślają, że to spotkanie i ten dialog, o który filozofom dialogu chodzi, zdarza się rzadko. Krzysztof Skorulski mówił wręcz o dramacie dochodzenia do dialogu. Zbyszek Dymarski przedstawił analizę przestrzeni samorozumienia człowieka w kontekście wolności i zniewolenia (ze sobą też prowadzimy dialog albo uczestniczymy w dramacie dochodzenia do niego). Miłosz Hołda z kolei opowiadał młodzieży licealnej o dramatycznych sporach Tischnera o człowieka. Bo spór to oczywiście też dialog.
Ja jednak bardzo mocno chciałabym podkreślić znaczenie czegoś, co nazwałabym codzienną rozmową. Taką z kasjerką przy kasie w Biedronce. Nawet taka rozmowa bowiem nie musi być mechaniczna (czy też czysto konwencjonalna, jak wolą mówić teoretycy). Nie żebym chciała szukać głębi w rozmowie o drobnych, w pytaniu "czy to już wszystko?" albo, co gorsza, próbowała nawiązywać przy okazji zakupów rozmowę o tym, co się w życiu liczy. Bo nie chodzi wcale o to, żeby wypadać z roli (ja - klientka, ona - kasjerka). Chodzi o coś innego. Chodzi o otwartość na drugiego, o przytomność, bycie tu i teraz. O spojrzenie w oczy (wystarczy przelotne, byle uważne), kiedy się mówi 'dzień dobry' i o uśmiech. Doprowadzenie siebie do stanu, w którym takie rzeczy dzieją się naturalnie, to bardzo poważna praca. Zwykłe, codzienne zdarzenia i jakość naszego udziału w nich są świadectwem drogi, jaką mamy za sobą. Dramat nieuchronnie - jak chce Krzysztof Skorulski za Tischnerem - się na nią składa. Byle byśmy go nie przeoczyli.
Tuż przed Dniami Tischnerowskimi byłam na sesji medytacyjnej w Ośrodku Medytacji Chrześcijańskiej w Lubiniu. Medytację prowadził Mikołaj Uji Markiewicz. Podjął on sprawę sposobu możliwości przekazu doświadczenia medytacyjnego, nazywanego czasem doświadczeniem poszerzania się serca. Myślę, że naprawdę słownie jest ono nieprzekazywalne - co nie znaczy, że nie da się uchwycić jego obecności. Jeden z uczestników sesji opowiedział o tym, że jego koleżanka bardzo lubi z nim przebywać po sesji medytacyjnej.
O naturalności płynącej ze zgodności wnętrza i tego, co na zewnątrz, śpiewa Akurat. Piosenkę tę przypomniała jedna z uczestniczek medytacji. Już kiedyś do nie odsyłałam. Ale zrobię to jeszcze raz - ku czci filozofów dialogu, praktyków zwykłej codziennej rozmowy oraz tych, którzy łączą w sobie jedno i drugie :)
(ed)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz