piątek, 24 kwietnia 2020

Tzw. złe uczucia - czym są?

Dyskurs filozoficzny (a za nim inne dyskursy, w tym pedagogiczne) jest pełen różnych nieporozumień, które wynikają z niezrozumienia semantyki wyrażeń, jak - w moim przekonaniu słusznie - uważał Wittgenstein.

Jednym z takich nieporozumień jest przypisanie nadmiernej roli tzw. uprzedmiotowieniu czy przedmiotowemu traktowaniu osób. Myślę, że ma to miejsce często także w filozofii dialogu, w której właśnie kluczową sprawą jest odróżnienie relacji w trybie ja - ty od relacji w trybie ja - ono (ta pierwsza może być nazwana osobową, ta druga - podmiotowo-przedmiową). Właśnie w dyskursie dialogicznym spotkałam się z analizą sytuacji podglądania w kategoriach podmiotowo-przedmiotowych ("podglądający uprzedmiotawia podglądanego", "traktuje go jak przedmiot"). Sądzę, że taka analiza jest uproszczeniem, a nawet istotnie zafałszowuje pewne aspekty sytuacji. Nie mam niestety na podorędziu żadnej trafnej analizy.

"Zazdrość" Edvarda Muncha

Mam jednak wypowiedź fenomenologa, Maxa Schelera, na pokrewny temat, na temat tzw. złych uczuć (i zachowań wartościowanych jednoznacznie negatywnie; wiem, wiem, nie ma "złych uczuć", to tylko taki tytuł, który ma na coś naprowadzić). W tym fragmencie Scheler właśnie demaskuje takie uproszczone analizy:

"[...] akt [rozumienia i odczucia] jest przecież tak samo warunkiem uczuć i impulsów [...] [takich jak] brutalność, okrucieństwo, złośliwość, zazdrość, zawiść, cieszenie się z czyjegoś niepowodzenia itd. Jakaś forma [bycia w relacji osobowej] i jakaś forma przenoszenia przeżyć tak samo wiąże się w sposób konieczny z tymi uczuciami, jak ze współcierpieniem i współradością. [...] Okrucieństwo, radość z czyjegoś niepowodzenia, zazdrość, zawiść, brutalność nie są jednak sposobami zachowania czysto egoistycznymi [tj. skierowanymi wyłącznie na siebie - ED] i zakładającymi wyłącznie odczuwanie siebie, jak gdyby ich przedmioty były nieożywione i niewrażliwe, jak gdyby fenomenalnie były, że tak powiem, klocami drewna. Nie dotyczy to nawet brutalności [...], [ponieważ] kto uważa człowieka za pień drzewa lub za coś martwego, ten nie może być wobec niego brutalny [...]. [W tych sposobach zachowania i uczuciach] intencja kieruje się bezpośrednio na cudzy ból, nie zaś na własną przyjemność, jakkolwiek przyjemność może być obiektywnym następstwem zaspokojenia dążenia."

Tyle Scheler o tzw. złych uczuciach. Ciekawa byłaby analiza samego faktycznego uprzedmiotowienia, tzn. traktowania osób jakby były przedmiotami, np. otwartego robienia uwag w czyjejś obecności do kogoś trzeciego na temat tej pierwszej osoby (być może jest to nawet jakaś postać brutalności - rzecz do zbadania), w kategoriach wypracowanych przez Schelera.

Dorzucam jednak na koniec coś pozytywnego :)

Dalej Scheler pisze:
"Podobnie fałszywy jest pogląd [...], że [z istoty - ED] człowiekowi chodzi o własną przyjemność również wtedy, kiedy pomaga drugiemu - chociaż pomaganie może jako następstwo sprawić przyjemność."

Właśnie to rozróżnienie jest kluczowe: pomagający może nie mieć żadnej własnej przyjemności z pomagania, choć może ją też mieć. Własne przyjemność nie należy do istoty postawy tego, kto pomaga, jak czasem sugerowano.

[Obydwa fragmenty pochodzą z książki "Istota i formy sympatii", z rozdziału "Współodczucie. Filogenetyczne powstanie i rozprzestrzenianie się współodczucia".]

[ed]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz