List otwarty do Burmistrza Miasta Chojnice dra Arseniusza Finstera
(oraz wszystkich zainteresowanych)
w sprawie modernizacji dworca i rewitalizacji tzw. dzielnicy dworcowej
Chojnice, 6 czerwca 2016 r.
Szanowny Panie Burmistrzu,
w jednej z ostatnich wypowiedzi (portal chojnice24.pl, 24.05.2016) stwierdził Pan, że będzie porażką, jeśli nie uda się złożyć wniosku o dofinansowanie modernizacji dworca w najbliższym terminie. Jako psycholog i chojniczanin uważam inaczej. Myślę, że duże ryzyko porażki niesie w sobie właśnie podejmowanie decyzji na gorąco, pod presją czasu. Dotyczą one bowiem przestrzeni kształtowanej przez dziesiątki lat. A przyjęte rozwiązanie czy koncepcja ukształtują tę przestrzeń na kolejnych wiele lat. Dlatego należy znaleźć czas na refleksję, jaki będzie wpływ modernizacji (rewitalizacji) na środowisko nie tylko naturalne, lecz również społeczne.
Historia kolei w Chojnicach liczy już prawie 150 lat. Miasto rozwijało się wraz z nią i dzięki niej. Kolej ukształtowała i kształtuje przestrzeń Chojnic. Położenie torów i zbudowanie dworca spowodowało, że pojawił się drugi – obok historycznego centrum – punkt ciężkości, ustalając kierunek i sposób rozwoju miasta. Stworzyło oś wyznaczaną przez dzisiejsze ulice Piłsudskiego i Dworcową. Biegną one przez środek przestrzeni nazywanej od niedawna „dzielnicą dworcową”, co do której miasto ma plany rewitalizacyjne.
Dworzec wrósł w tkankę miasta. Współtworzył ją i nadal to robi. Dzięki temu nie jest samotną wyspą wyizolowaną z przestrzeni Chojnic. Z tego też powodu modernizacja samego dworca (ewentualnie wraz z przyległościami) będzie miała ograniczoną skuteczność. Cóż na przykład z tego, że ożywimy jego budynek, jeśli pozostanie on częścią stacji powoli zmieniającej się w cmentarzysko pociągów czekających na złomowanie?
Z drugiej strony, każda ingerencja w przestrzeń dworca wpłynie nie tylko na jego sąsiedztwo, lecz na przestrzeń całego miasta. Rozumiem, że przygotowywane koncepcje to uwzględniają w wymiarze fizycznym (infrastruktura, środowisko itp.). Co najmniej tak samo ważne jest jednak wzięcie pod uwagę wpływu na przestrzeń w jej wymiarze socjologicznym czy psychologicznym. Dworzec czy – szerzej mówiąc – kolej nie istnieje tylko na zewnątrz nas. Staje się również częścią naszej wewnętrznej przestrzeni psychicznej. Stąd też dla każdego ma nieco inne znaczenie. Inne dla ucznia, który codziennie dojeżdża z Silna do technikum i inne dla studentki wyjeżdżającej co tydzień na uniwersytet w Toruniu. Inne dla kolejarza i inne dla turysty podróżującego z rowerem. Dla miłośnika kolei. Dla mieszkańca ulicy Lichnowskiej przedzierającego się pod wiaduktami. Dla taksówkarza. Dla zarządcy infrastruktury. Dla emeryta wspominającego czasy kolejowej świetności. Dla mieszkańca drugiej strony miasta. Dla lokatorów z pobliskich domów itd.
Podobnie rzecz ma się z każdą inną przestrzenią. Na przykład odrapana, pokryta graffiti brama kamienicy przy ulicy Piłsudskiego odmienne emocje budzi u mieszkańców, którzy przechodzą przez nią wiele razy każdego dnia. Odmienne u osób, które w niej spędzają czas, być może piją i palą, być może malują sprayem swoje znaki. Odmienne u kobiet, które pełne obaw przemykają obok niej, spiesząc się na wieczorny pociąg. Odmienne u bawiących się w niej dzieci. Odmienne u policjantów z patrolu. Odmienne u ludzi jadących samochodami z innych dzielnic czy miejscowości na dworzec. Odmienne u sprzedawczyni z nocnego sklepu. I tak dalej, i tak dalej. A to jest tylko drobny fragment złożonej i niejednorodnej przestrzeni – na użytek konkretnego projektu arbitralnie połączonej w jednostkę nazwaną dzielnicą dworcową.
Uważam, że należy przeprowadzać zmiany, zwłaszcza gdy nadarza się okazja. Pragnę jednak mocno podkreślić, że ingerując w przestrzeń miejską musimy poświęcić czas na możliwie dokładne poznanie znaczenia, jakie przestrzeń ta ma dla osób, które z niej korzystają i w niej żyją. Jakie wiążą z nią emocje, potrzeby, obawy, nadzieje, pragnienia, aspiracje. Jak przestrzeń ta jest przez nich użytkowana, postrzegana, odczuwana. Jakie ma znaczenie psychologiczne.
Należy to zrobić z dwóch powodów. Po pierwsze brak takiego rozeznania może prowadzić do odrzucenia przyjętych rozwiązań przez użytkowników, którzy odczują je jako narzucone, obce bądź nietrafiające w ich potrzeby. Na takiej samej zasadzie jak niekiedy organizm odrzuca implant. Być może sytuacja wokół planowanego wyburzenia domów przy ulicy Nad Dworcem jest również wyrazem tej właśnie tendencji.
Tu pewnym lekarstwem jest projektowanie partycypacyjne – angażujące użytkowników już na etapie tworzenia koncepcji. Wydaje się, że rozwiązanie to zdało egzamin w przypadku Parku Tysiąclecia (na przykład skatepark).
Projektowanie partycypacyjne aby miało sens, wymaga jednak czasu i szczerego zainteresowania ze strony miasta. Ma ponadto swoje ograniczenia. Na przykład angażuje głównie tych mieszkańców, którzy i tak już są zaangażowani w sprawy miasta czy dzielnicy. Poza tym przestrzeń jest tworzona na lata, powinna więc uwzględniać potrzeby wszystkich użytkowników w dłuższej perspektywie (starzenie się, następstwo pokoleń, rozwój miasta, postęp techniczny generujący nowe potrzeby czy stwarzający nowe możliwości). Należy wziąć pod uwagę również perspektywę innych dzielnic czy miasta jako całości.
Tu przechodzimy do drugiego powodu, dla którego powinno się uwzględnić psychologiczny czy socjologiczny aspekt przestrzeni i jej zmieniania. Jak pisze na przykład prof. Augustyn Bańka – konkretne typy przestrzeni bardziej niż inne sprzyjają rozwijaniu pewnych postaw. Pożądanych bądź nie. Z tego punktu widzenia warto zyskać świadomość, jak przyjęte rozwiązania przestrzenne mają się na przykład do zmniejszania tzw. patologii społecznej. Jak mają się do realizacji celów zapisanych w miejskiej Strategii rozwoju. Czytamy w niej między innymi, że w roku 2020 Chojnice będą miastem ludzi bardziej aktywnych, gospodarnych, otwartych i kreatywnych. Właśnie teraz jest czas, żeby zyskać wiedzę, jak konkretne rozwiązania architektoniczne i urbanistyczne zmodernizowanego dworca czy zrewitalizowanej „dzielnicy dworcowej” przysłużą się realizacji tej wizji, wspieraniu opisanych postaw. Dziś – po doświadczeniach dwudziestego wieku – wiemy, że rezultat ten nie jest prostą funkcją liczby zrewitalizowanych podwórek, odnowionych fasad, powołanych instytucji czy zbudowanych placów zabaw.
Przestrzeń może być odczuwana jako obojętna, martwa, nieprzyjazna czy wręcz wroga. Może być jednak dla jej użytkowników czymś żywym, bliskim, własnym. W takiej przestrzeni ludzie i ich grupy mogą tworzyć, rozwijać się, być aktywnymi, kreatywnymi, przedsiębiorczymi. W takiej przestrzeni chce się mieszkać i żyć. Chce się brać za nią odpowiedzialność. Taka postawa wobec najbliższej przestrzeni przekłada się na odpowiedzialny i twórczy stosunek wobec świata zewnętrznego i wewnętrznego. Wobec samego siebie. To zaś przekłada się znów na pogłębienie więzi ze swoją okolicą, dzielnicą czy miastem. W taki, synergiczny sposób mogą wykształcać się opisane w Strategii rozwoju... postawy otwartości, gospodarności czy kreatywności. Przyjęte dziś rozwiązania architektoniczne, urbanistyczne czy środowiskowe, obrane strategie modernizacyjne i rewitalizacyjne przesądzą na następne dziesięciolecia, jaka będzie przestrzeń Chojnic. Jak będą się w niej czuli i jaką wobec niej przyjmą postawę chojniczanie. Pamiętajmy o tym.
Panie Burmistrzu, stwierdził Pan, że chciałby, aby dorobkiem tej kadencji była rozpoczęta przebudowa dworca. Rozumiem to. Myślę jednak, że jeszcze cenniejszą spuścizną byłoby stworzenie ram dla takiej modernizacji przestrzeni miejskiej, które zagwarantują, że Pańska i nie tylko Pańska wizja Chojnic nie pozostanie pustą literą, lecz wypełni się konkretną, trwałą, żywą treścią.
Niech ten list będzie zachętą, wezwaniem i przyczynkiem do możliwie szerokiej i otwartej debaty na ten temat.
Z wyrazami szacunku
Tomasz Drzazgowski, psycholog i psychoterapeuta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz