środa, 28 marca 2018

Dziecięcej inicjatywy nie gaście

Dzieci z chojnickiego osiedla zebrały podpisy i napisały do TBS z prośbą o remont placów zabaw. Ich list potraktowano jako anonim i manipulację. Uważamy, że nie powinno się deptać inicjatyw i niszczyć zaufania dzieci. Chcemy pomóc.

Tyle mówimy o społeczeństwie obywatelskim i tzw. kapitale społecznym. Zewsząd słychać ubolewanie, że tak mało go w Polsce mamy. Bywa jednak, że ten kapitał zaczyna się akumulować. Jak pisze "Czas Chojnic" (nr 12/821), dzieci (średnia wieku siedem lat) z kilku bloków napisały petycję, w której poprosiły o remont placów zabaw. Zebrały ponad 30 podpisów, niektóre pisane jeszcze drukowanymi literami.
Artykuł w "Czasie Chojnic" (12/821) autorstwa Moniki Niemczyk

Co na to adresat, prezes Towarzystwa Budownictwa Społecznego? Trzeba zacząć od tego, że nie wierzy, iż pismo powstało z inicjatywy dzieci. Uważa je raczej za "wykorzystywanie dzieci do załatwienia spraw dorosłych". Ponadto stwierdza:
- To pismo, podpisane dla dzieci, jest dla mnie anonimem, a na anonimy nie odpowiadam.
Zostawmy na boku absurdalną tezę, że plac zabaw jest sprawą dorosłych, a nie dzieci. Być może podejrzenia pana prezesa są słuszne. Być może ma rację, gdy radzi, żeby mieszkańcy szukali pieniędzy gdzie indziej. Ale co jeśli racji nie ma? Z niesmakiem po domniemanej manipulacji można żyć. Można też przeboleć pieniądze wydane na mniej pilne potrzeby. Ale zniszczonego zaufania dzieci, które zostaną odrzucone ze swoją inicjatywą i niesłusznie oskarżone, nie da się tak łatwo odbudować. Być może w ogóle.
I jak w takiej sytuacji ten upragniony kapitał społeczny ma się budować? Jeśli nie tylko pieczołowicie nie podtrzymujemy każdego zarzewia dziecięcej inicjatywy, ale wręcz je brutalnie gasimy?
P.S. Jako Fundacja Zarzewie deklarujemy gotowość i chęć pomocy inicjatorom pisma. Również w pozyskiwaniu środków.
(td)

wtorek, 13 marca 2018

O Platonie i Arystofanasie oraz o miłości w chojnickiej bibliotece

Artur Schopenhauer kiedyś napisał, że filozofowie prawie się nie zajmowali miłością, bo przecież (cytuję z pamięci) nie można na poważnie brać Platona opowieści z Uczty. Moim zdaniem miał rację w tym pierwszym, ale nie w tym drugim. Miłość zasadniczo się filozofom wymknęła. Platon jednak próbował się z nią na poważnie mierzyć. Jaki był wynik?

Kiedy w wieku nastoletnim po raz pierwszy przeczytałam Ucztę, słabo znając jeszcze greckie obyczaje (uczty na leżąco, mowy ku chwale różnych osobistości czy bóstw), niezbyt wiele z niej zrozumiałam. Dwie rzeczy zrobiły na mnie jednak już wtedy duże wrażenie - choć nie wiedziałam dlaczego. 

Platońska droga stopni miłości z jej finałem w postaci oglądu samego piękna:
"Więc kto od kochania chłopców zaczął, jak należy, a wznosząc się ciągle wyżej już […] [samo] piękno oglądać zaczyna, ten stanął prawie u szczytu. Bo tędy biegnie naturalna droga miłości […]: od […] pięknych ciał z początku człowiek się ciągle ku temu pięknu wznosi, jakby po szczeblach wstępował: od jednego do dwóch [tzn. zauważa, że nie tylko jedno ciało jest piękne, ale są także inne piękne], a od dwóch do wszystkich pięknych ciał, a od pięknych ciał do pięknych postępków, od postępków do nauk pięknych, a od nauk aż do tej nauki na końcu, która już nie o innym pięknie mówi, ale człowiekowi daje owo piękno samo w sobie; tak że człowiek dopiero przy końcu istotę piękna poznaje. […] Gdybyś to piękno kiedy ujrzał, nie myślałbyś go porównywać z klejnotami, szatami czy pięknymi chłopcami [...]"

Dla samego Platona ten ogląd pozostał zagadką:
"O tym, na czym naprawdę mi zależy (...) nie ma i nie będzie żadnego mego pisma, bo nie jest to (...) jak matematyka i nie da się ująć w słowa. Ale gdy długo zmagałeś się z rzeczą, nagle w duszy zapala się jak gdyby światło..."

I opowieść występującego w Uczcie (bo Uczta to jak inne teksty Platona dialog) Arystofanesa o tym, że dzisiejsi ludzie kiedyś byli parami pozrastani, ale ponieważ byli zbyt potężni, Zeus ich poprzecinał:
"Więc każdy z nas jest jak kupon od biletu całego, bo każdy powstał, niby ryba płaszczka, wraz z kimś drugim z jakiejś dawnej jednej istoty. Toteż zawsze każdy z nas swego kuponu szuka [...] A jeśli kiedy taki czy jakikolwiek inny człowiek przypadkiem znajdzie swą drugą połowę, wtedy nagle dziwny na nich czas jakiś pada, dziwnie jedno drugiemu zaczyna być miłe, bliskie, kochane [...]".

Tyle Platon.

W chojnickiej Bibliotece Miejskiej zastanawialiśmy się z dziećmi, dlaczego ludzie w sobie się zakochują, czytaliśmy opowiadanie o Janku i Zosi z Filozofa bez brody, którzy myśląc nad tą rzeczą, także trafili na Ucztę Platona i opowiadanie Arystofanesa. A oto prace dzieci, przedstawiające dawnych ludzi Arystofanesa. 








Opowiadanie pobudziło wyobraźnię dzieci zwłaszcza do namysłu nad większymi możliwościami tych dawnych ludzi. Zostaliśmy z myślą, że trudno jest wskazać konkretne powody, dla których ludzie się w sobie zakochują, chociaż pomaga, jak ktoś jest fajny, ładny, wysportowany, bogaty albo jak się na tego kogoś (przypadkiem) wpadnie. 
Może te trudności z wyjaśnieniem miłości sprawiły, że filozofów szybko przestała ona zajmować. Trudno im było zazwyczaj - inaczej niż Platonowi - wytrzymać w obliczu zagadki.

Warsztaty filozoficzne nawiązują do Chojnickich Dni Tischnerowskich i odbywają się dzięki wsparciu Urzędu Miejskiego w Chojnicach przy współpracy pań z oddziału dziecięcego biblioteki. Dziękujemy również portalowi chojnice.24 za rozpowszechnianie informacji o zajęciach :).

Informacje o kolejnych spotkaniach w bibliotece (także na fb i na stronie internetowej).

(ed)

czwartek, 22 lutego 2018

"Gadatliwa niezdolność" rozmowy

Co to jest autentyczna rozmowa? Autentyczne spotkanie? Autentyczne bycie razem? Zwyczajnie na co dzień.

I dlaczego wszystkie te rzeczy mają, ni mniej, ni więcej tylko moc leczącą? Nie tylko ducha, czasem nawet ciało (ile bólów kręgosłupa, spiętych karków, niewytłumaczalnych bólów brzucha?).

Czy nie z braku autentycznego bycia razem gubimy się w życiu? Tracimy z oczu jego sens? I w efekcie odechciewa nam się żyć? Nawet jeśli jesteśmy tzw. "dobrymi ludźmi", robimy (zwyczajnie, fizycznie) dużo dla innych. Dlaczego ktoś pod koniec swego życia może je z przygnębieniem podsumować: "byłem za dobry", zaraz potem wypowiadając swój "głód miejsca na prawdę"? 

"Miejscem na prawdę" jest autentyczna rozmowa.

Może łatwiej będzie nam to wszystko zrozumieć, jeśli przyjrzymy się temu, co robimy, jeśli z jakichś powodów nie umiemy naprawdę ze sobą być, to znaczy m.in. u w a ż n i e  słuchać.
(Wiem, wiem, powiecie, że czasem się nie da: jak ktoś nas wyzywa, obraża itd., ja sama mam za sobą zerwane znajomości, którym nie podołałam; nie widzę jednak innej drogi).

Ebner pisze:

Takie Ja, które byłoby już jedynie [...] Ja wypowiadającym siebie i tylko siebie [...] takie Ja, które nie mogłoby [...] uczynić siebie „zagadniętym”, „słuchaczem słowa”, przestałoby już być tym, czym jest i powinno być: Ja. Przestaje ono być, „wy-bywa” - mimo całej  n a t a r c z y w e j  demonstracji swego „Ja jestem”. Ten właściwy temu Ja „brak Ty”, ta „g a d a t l i w a  niezdolność zagadnięcia Ty”, ta jego „Ja-centryczność”, negująca jego pierwotną i istotną „Ty-centryczność”, jest stanem [...] [tych] którzy [...] wcale nie muszą zaprzestać nadużywania każdego człowieka z ich otoczenia jako  ś c i a n y, posiadając w jej echu swoją świadomość Ja i samoświadomość – której inaczej nie posiadaliby w ogóle. 
(F. Ebner "Problem mowy i języka", tłum. K. Skorulski, z maszynopisu przekładu, podkreślenia moje.) 

 


Ja dla Ebnera w relacji do Ty (i  t y l k o  w niej) jest realnością duchową, to znaczy w świecie natury Ja w ogóle nie istnieje. Jeśli traci zdolność do relacji, "wy-bywa", zanika. Wówczas czasem próbuje ratować się "gadatliwością", zwykle o sobie, żeby sobie udowodnić, że jeszcze jest. Tu jednak nie ma ratunku.

Proszę nie czytajcie tego tekstu jako obojętnej diagnozy. Czytajcie go jako wyraz troski, głębokiego zmartwienia.

(ed)

piątek, 29 grudnia 2017

Wystawa i życzenia

W środę przed Świętami spotkałam się w Lichnowach z dziećmi z "Ćwiczeń z myślenia", ich rodzicami, babcią (była jedna), rodzeństwem i sołtysem. Okazją do spotkania była wystawa prac dzieci przygotowanych w ramach projektu "Moje miejsce we wszechświecie".

W zeszłym roku szkolnym przygotowaliśmy z dziećmi mapę Lichnów, na której zaznaczyliśmy w szczególności miejsca, które chcemy odwiedzić i sfotografować.

 
Na zdjęciu Kornelia i Dawid objaśniają rodzicom mapę.
Potem chodziliśmy i robiliśmy zdjęcia. Na podstawie zdjęć dzieci przygotowały prace: z założenia trzy obrazki w trzech różnych technikach przedstawiające to samo miejsce (jednak niektórym udało się zrobić dwie albo jedną). O jakie techniki chodzi, sami zobaczcie:


Na tym zdjęciu jest Zosia. Zosia narysowała kościół, na samym dole. Trzy wyższe prace (drzewo) należą do Kingi.



Oliwka (na zdjęciu) narysowała staw i łabędzie. Powyżej Jezioro Lichnowskie, autorstwa Nicoli.




Tutaj Tomek prezentuje swoje prace (te dwie na górze). Przedstawił las. Dwie niższe prace wykonał Dawid. Przedstawiają ogród jednej z mieszkanek Lichnów.

Spośród prac dzieci wybierzemy te, które utrwalimy w postaci kartek pocztowych. W czasie spotkania uczestnicy głosowaniem pomagali nam wybrać te prace.



Było też trochę zabaw :)


Bardzo się cieszę, że mogliśmy w taki sposób zaprezentować wyniki naszych dotychczasowych działań w Lichnowach, działań pogłębiających świadomość lokalną, rozwijających twórcze podejście do świata, samodzielność, przedsiębiorczość... Serdecznie dziękujemy rodzicom, babci Kingi, sołtysowi i Tomkowi Drzazgowskiemu za pomoc w zorganizowaniu spotkania i wystawy :)

Święta już za nami. Mam nadzieję, że wszystkim, którzy czytają naszego bloga, upłynęły w spokoju. W imieniu tych, którzy współtworzą Fundację Zarzewie, życzę naszym Czytelnikom i Sympatykom spokoju, radości i miłości w Nowym Roku. Oraz umiejętności oddzielania tego, co ważne, od tego, co nieważne.

(ed)


piątek, 15 grudnia 2017

Rozstrzygnięcie nagrody Kotarbińskiego 2017

Jak pewnie wielu z Was wie, książka "Język w refleksji teoretycznej. Przekroje historyczne" autorstwa Andrzeja Bogusławskiego oraz mojego została uhonorowana nominacją do nagrody Kotarbińskiego, przyznawanej ważnym pracom humanistycznym. Nagrodę w tym roku otrzymała Dorota Sajewska za książkę "Nekroperformans. Kulturowa rekonstrukcja Teatru Wielkiej Wojny", podejmująca próbę zmierzenia się z polską pamięcią kulturową I wojny światowej przy odwołaniu do wyobraźni teatralnej.



Serdecznie dziękuję społeczności Uniwersytetu Łódzkiego za niezwykłą gościnność. Godne podziwu było profesjonalne przygotowanie uroczystości, a rozmowy z członkami kapituły nagrody i pozostałymi nominowanymi okazały się prawdziwą intelektualną przygodą.

Szczególnie serdecznie dziękuję Ewie Kołodziejczyk, zeszłorocznej laureatce nagrody (za książkę o Miłoszu, którego ja sama dla siebie i sobie pochlebiając nazywam przyjacielem :)), za słowa zachęty do dalszej pracy w dziedzinie humanistyki.

W Łodzi zapytano mnie, czy w dzisiejszych czasach trudno jest być humanistą. Powiedziałam, że zawsze było trudno. Bo humanista jest w tej unikalnej sytuacji, że przedmiot jego studiów jest jednocześnie badającym podmiotem. Stąd bierze się ciągły ruch. Fichte pisał, że kiedy próbuje uchwycić Ja, ono mu ciągle umyka...

A mnie od jakiegoś czasu chodzą po głowie sprawy antropologiczne... :)

Tutaj można przeczytać pełniejszą relację z gali.

(ed)


środa, 6 grudnia 2017

SZKOLENIA dla NAUCZYCIELI - przecieramy szlaki

Wczoraj wraz z Tomkiem Drzazgowskim spotkaliśmy się z nauczycielami ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Chojnicach. Jest to obecnie największa placówka w naszym mieście - uczy się w niej około tysiąca dzieci.

Podczas szkolenia nt. PROFILAKTYKI SAMOBÓJSTW I ZACHOWAŃ AUTODESTRUKCYJNYCH DZIECI I MŁODZIEŻY przekazaliśmy informacje o skali zjawiska. Wskazaliśmy jak rozpoznać dziecko zagrożone ryzykiem samobójstwa oraz w jaki sposób to ryzyko określić. Odpowiedzieliśmy na pytanie co może zrobić szkoła, aby zmniejszyć prawdopodobieństwo wystąpienia prób samobójczych. Nie zabrakło też informacji czy i jak rozmawiać o zachowaniach autodestrukcyjnych z młodzieżą. Omówiliśmy również interwencję szkolną w przypadku samobójczej śmierci ucznia.

Wielu suicydologów, podobnie jak Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), podkreśla, że społeczeństwo odgrywa niezwykle ważną rolę w zapobieganiu samobójstwom.
Szczególne znaczenie w tym procesie ma szkoła. Psychologowie i pedagodzy szkolni alarmują, że młodzież ma coraz więcej problemów, z którymi sobie nie radzi. Ważne, aby reagować wcześnie, zanim trudności się nawarstwią, a sytuacja wyda się bez wyjścia. Duże pole do działania mają w tym zakresie nauczyciele. Jak wczoraj sami sygnalizowali - bywa, że spędzają z dziećmi więcej czasu niż rodzice. 

Dziękujemy Dyrekcji szkoły za zaproszenie a nauczycielom za liczny udział w szkoleniu, podczas którego przełamujemy tabu, zapobiegamy stygmatyzacji i redukujemy ryzyko podejmowania zachowań autoagresywnych przez młodzież. 

ps. zapraszam na blog nie widzisz bo nie patrzysz
(ms.)