A więc będziemy mieli nowy dworzec. W swoim liście otwartym adresowanym do burmistrza Chojnic (na który do dziś nie dostałem odpowiedzi) proponowałem danie sobie czasu na poznanie znaczenia, jakie dworzec i otaczająca go przestrzeń mają dla osób, które z niej korzystają i w niej żyją. Na refleksję, jaki będzie wpływ modernizacji na środowisko nie tylko naturalne, lecz również psychospołeczne.
Stało się inaczej: – Dużo ryzykowałem, ale dzięki temu nie opóźniłem tej inwestycji o rok, tylko możemy w tej chwili przygotowywać przetarg – stwierdził Arseniusz Finster. Ja podtrzymuję swoje zdanie, co nie zmienia faktu, że się cieszę. Zgadzam się bowiem z burmistrzem, że obecnie korzystanie z dworca jest udręką. Zwłaszcza gdy chce się pieszo dostać do miasta bądź zaparkować w porze odjazdów czy przyjazdów ważnych pociągów.
Podtrzymuję swoje zdanie wyrażone w liście, co nie zmienia faktu, że uważam, iż Finsterowi należą się gratulacje. Potraktował temat modernizacji ambicjonalnie, chyba też bardzo osobiście. Zaangażował się – i dzięki determinacji osiągnął cel.
To wielki splendor, ale i wielka odpowiedzialność. Teraz burmistrza, a wraz z nim nas wszystkich czeka realizacja zamierzenia. Jesteśmy w sytuacji analogicznej do tej, w jakiej znajduje się pacjent, gdy po wielu latach pojawia się szansa przeprowadzenia operacji ważnego organu. Jeśli się powiedzie, może ona przywrócić sprawność i podnieść komfort życia. Ale szansa jest tylko jedna. Kolejnej nie będzie przez lata, być może nigdy.
O tym, że ryzyko jest duże, można przekonać się chociażby wyruszając w podróż do Piły. Tamtejszy dworzec główny został rok temu oddany do użytku po remoncie kosztującym prawie 20 mln złotych. Jest pięknie odnowiony, z dbałością zarówno o nowoczesność (windy dla wózków), jak i odtworzenie detali architektonicznych. Jest piękny – ale poza tym niewiele się zmieniło. Nadal straszy pustką, która jest nawet bardziej dokuczliwa, bo podkreślana urodą przestrzeni. Ludzie pospiesznie przemykają, wszędzie wiszą kartki „do wynajęcia”. Miały być handel i gastronomia. Ale nie ma.
Pilski dworzec jest niczym jajko Fabergé – piękna i zdobna, ale w sumie jednak wydmuszka. Co gorsza, jego wewnętrzna martwota dokładnie odpowiada społecznej pustyni, pośrodku której on stoi. Dworzec w Pile w ogóle nie jest związany z przestrzenią miasta. Pozostaje na jego uboczu, niewłączony, nieistotny, obojętny. Coś ważnego się nie udało. Czegoś zabrakło. Moim zdaniem właśnie diagnozy przyczyn, dla których dworzec nie istniał i nadal nie istnieje w przestrzeni psychospołecznej miasta.
Inny wymiar ryzyka również pochodzi z sąsiedniej Wielkopolski. Jest nim dworzec główny w Poznaniu, który po modernizacji z okazji Euro 2012 przemianowano na Zintegrowane Centrum Komunikacyjne „Poznań City Center”. Z powodu swojej niefunkcjonalności został przez wpływowego krytyka architektury Filipa Springera nazwany najgorszym dworcem w Polsce.
W Chojnicach nie mamy już czasu na diagnozy i refleksje. Przetarg ma być rozstrzygnięty na początku przyszłego roku. Zróbmy jednak tyle, ile można, aby modernizowany dworzec włączyć w życie miasta i okolicy nie tylko fizycznie (za pomocą ścieżek rowerowych czy linii autobusowych), lecz również mentalnie i emocjonalnie. Aby nie był tylko martwym zabytkiem czy równie martwą wizualizacją.
Zacząć należy, moim zdaniem, od publicznych, otwartych rozmów o koncepcji, która ma być realizowana – ilu z Państwa miało przyjemność z bliska obejrzeć jej wizualizację? Wszystkie wyrażone przy tej okazji myśli, potrzeby, emocje, propozycje mogą posłużyć do nasycenia koncepcji żywą treścią. Należy również wykorzystać okazję, jaką stwarzają konsultacje społeczne planowane przy okazji rewitalizacji tzw. dzielnicy – nomen omen – dworcowej. Może do ponownej rozmowy, tym razem w szerszym gronie, zaprosić wojewódzką konserwator zabytków i spróbować przekonać ją do swobodniejszego potraktowania budynków dworcowych? Takiego, który zachowa dziedzictwo dworca, nie zamieniając go przy tym w martwy eksponat. Może warto zastanowić się, w jakich miejscach chojniczanie chętnie przebywają, może poobserwować, a na pewno wprost zapytać. Wykorzystać ich kreatywność. Może warto zapytać o przyszłość kolei w Chojnicach, ale też o jej przeszłość. O rolę w budowaniu tożsamości miasta.
To tylko garść pomysłów na początek. Myślę, że dość łatwo wygenerować o wiele więcej. Być może o wiele lepszych. Trzeba tylko zacząć rozmawiać. Wtedy naprawdę jest szansa, że operacja na otwartym sercu Chojnic się powiedzie. Że dworzec nie tylko odzyska blask, ale stanie się tętniącą życiem częścią miasta. Przyczyniając się do osiągnięcia celów zapisanych w miejskiej Strategii rozwoju, zgodnie z którą w roku 2020 Chojnice będą miastem ludzi bardziej aktywnych, gospodarnych, otwartych i kreatywnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz