piątek, 13 grudnia 2019

Finał "Mojego miejsca we wszechświecie"

Mało jest teraz czasu na pisanie. Dlatego piszę finalnie :) i o finale :)


Finałem jest wystawa, na którą serdecznie zapraszamy wszystkich zainteresowanych i sympatyków.

Wystawa wieńczy projekt "Moje miejsce we wszechświecie" i będą na niej prace wykonane przez uczestników jesiennych warsztatów filozoficzno-artystycznych w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Będą prace wykonane różnymi technikami: linoryty, witraże, bombki... A na wszystkich Chojnice... choć raczej w detalu, bo trudno jest przedstawić dobrze duże obiekty - to było jedno z naszych ważnych doświadczeń.


Wernisaż wystawy odbędzie się 16 grudnia 2019 r. o godz. 17. Potem przez kilka dni będzie można oglądać prace w bibliotece.


W części filozoficznej zajęć próbowaliśmy sobie powiedzieć o tym, że miejsce to nie tylko miejsce w przestrzeni, ale także nasze miejsce w relacjach z innymi. To "pomiędzy" tworzące na różnych poziomach wspólnoty jest może nawet ważniejsze niż przestrzenne "pomiędzy". Chociaż trudno sobie wyobrazić jedno bez drugiego - bo póki co żyjemy w ciałach i nasze relacje, także te niecielesne ("to, że kogoś słucham", "to, że komuś wierzę", "to, że kogoś kocham"), są zakorzenione w naszej cielesności. Były kaszubskie legendy o tym, że nie wszystko można sprzedawać i kupować, a także opowieści z dalekich krajów o tym, jak można zasłużyć na raj, przygarniając koty...


Serdecznie dziękuję Wszystkim Uczestnikom - udało się nam zbudować wyjątkowe relacje! Nie byłoby to jednak możliwe bez magicznej i ciepłej atmosfery Oddziału Dziecięcego Miejskiej Biblioteki Publicznej - dzięki, Wioletta i Malwina :) I wreszcie dziękuję Justynie Barwinie-Myszce za przeprowadzenie nas przez zakamarki różnych ciekawych technik artystycznych. Osobne podziękowania należą się Panu Bogdanowi Kufflowi i Emili Kalitcie za wsparcie organizacyjne oraz Panu Przemysławowi Zientkowskiemu za otwartość :)

Projekt został zrealizowany dzięki dofinansowaniu MKiDN z Funduszu Promocji Kultury i UM Chojnice w ramach akcji "Samorząd przyjazny dzieciom".

(ed)

czwartek, 17 października 2019

Witobaza i poczucie sensu

Pod koniec września Tomek w Gdyni na Witominie finalizował z Alicją Nowicz ze Stowarzyszenia Halo Kultura i Klaudią Jarecką-Świecą z Fundacji Miejsce Tworzenia mural w ramach projektu "Witobaza". Rodzinnie włączyliśmy się w część tego finału: w przygotowania ściany pod mural. I choć byłam po całym tygodniu pracy mocno zmęczona, nie żałuję ani jednej minuty, którą spędziłam na Witominie kładąc podkład, gipsując itd.

Oglądanie tego, co już zostało zrobione: Tomek z jednym z nastolatków, którzy pracowali przy muralu.


Bo każdy taki projekt ma strasznie ważny aspekt: bycia i robienia czegoś sensowego razem.

Spotkałam tam starych znajomych, którzy widzieli moje starsze dziecko (teraz 15 lat), kiedy miało niespełna rok, i zrzucali się na kocyk w prezencie (bardzo dobry kocyk, ciepły, solidny, różowy - sama bym w życiu różowego wtedy nie kupiła :))). Spotkałam nowych znajomych, którzy od razu stali się, jak starzy znajomi. I poznałam wiele innych osób, nawet nie pamiętam wszystkich imion w najróżniejszym wieku - z którymi mam nadzieję się jeszcze spotkać i mam pewność, że jeśli się spotkamy, to się rozpoznamy i znów będzie nam razem dobrze.

Na pierwszym planie Sam i Milo. Milo był najmłodszy spośród nas.


Taka jest moc robienia czegoś razem i dawania. Klaudia, Tomek, Ala dzięki Wam za to wydarzenie :)

Znów okazało się, że poczucie sensu daje bycie razem i robienie czegoś razem, kiedy w tym robieniu jest moment dawania: w tym wypadku dawania swojego czasu, umiejętności (to nie ja :), ale np. jeden z nastoletnich chłopców, którzy do nas dołączyli, potrafił świetnie gipsować i uczył tego innych).

Felek zachował na spodniach resztki po farbie :)


Sens to jedna z najtrudniejszych do uchwycenia rzeczy. Bo nie wszystko, co ma sens, musi dawać poczucie sensu. Chyba jednak można zaryzykować powiedzenie, że to, co daje głębokie poczucie sensu, ma sens.

Odróżnienie sensu od poczucia wiąże się w istotowy sposób z pokorą: nie stracić nadziei, kiedy brakuje poczucia sensu w tym, co się przydarza. I tu chciałabym przywołać wydanego niedawno znów w Chojnicach Ferdinanda Ebnera. W przekładzie Krzysztofa Skorulskiego, który niedawno swój przekład w Chojnicach promował: "Sens [indywidualnej egzystencji] leży bezpieczny i zarazem ukryty w Bogu, a do czego ktoś jest Bogu w swym życiu potrzebny, tego nie musi wiedzieć nawet on sam" (F. Ebner "Słowo i miłość", Chojnice 2019, s. 257).

Dodam tylko, że Fundacja Miejsce Tworzenia razem z Fundacją Zarzewie ma szansę w ramach rewitalizacji coś wartościowego zrobić razem w Chojnicach. Potrzebne jest jednak wsparcie tutejszego samorządu - czy takie będzie nam dane, czas pokaże...

(ed)

PS. A tak to wyglądało, kiedy już przybrało konkretną formę:




niedziela, 29 września 2019

Co czytać dzieciom?

Ten wpis powstaje na prośbę rodziców. Co polecać do czytania z dziećmi na rynku wydawniczym? Wcale nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie.
Wskutek takich akcji, jak "Cała Polska czyta dzieciom" i istnienia już od wielu lat programu MKiDN promującego czytelnictwo większość rodziców ma świadomość, że czytanie dzieciom jest ważne. Choć nadal nie wszyscy rodzice dzieciom czytają... Po kilku minutach pracy z dzieckiem widzę, czy mam do czynienia z dzieckiem, któremu czytano, czy nie :) Pytanie jest jednak w przypadku tych czytających, co wybierać do czytania.
Rynek jest bogaty: nawet w hipermarketach stoją regały z książkami. Sama czasem coś tam kupuję... Można znaleźć tam naprawdę różne rzeczy i nie ma co tej formy kupowania książek od razu przekreślać.
Przekreślić moim zdaniem trzeba z jednej strony komputerowe przeróbki różnych klasycznych bajek dla dzieci, często do takiego stopnia skrócone, że naprawdę nie wiadomo, o co tam pierwotnie chodziło - to taka masówka, nastawiona na tych, którzy przy okazji kupowania innych rzeczy kupują też książki dla dzieci, bo "przecież trzeba dzieciom czytać". Powstaje pytanie, dlaczego takie osoby dziwią się, że dzieci czytanie nie interesuje. Czy my sami byśmy chcieli, żeby ktoś wciskał nam kit i żądał od nas zadowolenia?
Przekreślić moim zdaniem z innych powodów trzeba różne książki zbyt, a nawet patologicznie "ambitne", których autorzy zapominają, że dziecko jest dzieckiem. Ja tych książek nie lubię. Często wydają je wydawnictwa skądinąd wartościowe, jak np. Dwie Siostry. W przypadku takich książek istnieje niebezpieczeństwo, że autor wylewa na dzieci swoje nierozwiązane problemy życiowe, a to chyba nie tak ma być. Jeśli macie po przeczytaniu pierwszej strony wątpliwość, czy książka, dobrze zilustrowana i wyglądająca na "wartościową", jest ok, nie kupujcie jej dzieciom.
Ja też nie lubię przesadnie takich książek dosadnie edukacyjnych, jak np. "Tupcio Chrupcio". Ale rozumiem ich miejsce i na półce u mojego syna kilku "Tupciów" stoi :)
Polecę Wam teraz kilka książek moim zdaniem bardzo dobrych ze stosunkowo nowej literatury dla dzieci:

Dla mnie hitem jest seria o Piaskowym Wilku Asy Lind i Zakamarków:



"Piaskowego Wilka" polecałabym dla dzieci tak od 4 lat. A dla młodszych szczególnie upodobałam sobie w Zakamarkach serię o Kajtku:


Do wspólnego oglądania polecam serię Dwóch Sióstr o Ulicy Czereśniowej:

Fajny z wydawnictw dla młodszych dzieci jest też Tatarak z "Bardzo głodną gąsienicą" i innymi podobnymi książeczkami. Muchomor ma ładnie zilustrowane klasyczne rymowanki i śpiewanki, np. "Jadą, jadą misie".
Zasadniczo lubię też Hokus Pokus, którego szefową kiedyś poznałam na Targach Książki. Ale oni właśnie czasem w moim odczuciu przesadzają z tymi "ambitnymi" książkami. Ich hitem dla maluchów była seria o Julku i Julce (mamy w przedszkolu), pewnie już niedostępna na rynku pierwotnym. Teraz w innym przekładzie jest wznowienie tej serii, tyle że teraz to "Janek i Janeczka" (Dwie Siostry). Hokus Pokus wydał też mojego ukochanego "Króla i morze". Nie linkuję, bo chwilowo strona wydawnictwa nie działa.
Na koniec chciałabym polecić, jeśli macie trochę czasu, czasopismo "Ryms" o książkach dla dzieci. Warto zajrzeć czasem na stronę www .
Jest jeszcze mnóstwo innych fajnych rzeczy, słuchajcie swojego serca... (słuchacie, bo widzę, jakie książki dzieci przynoszą do przedszkola :)) Mi zawsze dobrze podpowiadało.

(ed)







czwartek, 12 września 2019

Wychowanie w stylu Kurta Hahna

Publikuję niedawno przetłumaczone przeze mnie fragmenty tekstu Kurta Hahna o wyzwaniach, jakie stawiają nasze czasy wychowawcom. Kurt Hahn jest uważany za jednego z ojców edukacji naturalnej. Ma swoją stronę internetową.


"Z Platonem wierzę w moc wychowania. Pokusy są nieuniknione. Nie znikną: z nowoczesnego środowiska nie znikną ani mechaniczne metody przemieszczania się, ani środki uspokajające i pobudzające, ani niezmierny pośpiech czy brak zatrzymania się wprowadzający zamęt. Możemy jednak dorastającym pokoleniom wskazać nawyki, które uczynią je odpornymi i zapobiegną uczynieniu z nich bezradnych ofiar naszego chorego stylu życia. Chodzi o stworzenie otoczenia przekazującego bodźce, które pozwalają wyzdrowieć – bodźce, które wcześniej stanowiły nieodłączne elementy codziennego życia, a w dzisiejszym otoczeniu niemal wygasły: bodźców popychających ku zdrowemu ruchowi, bodźców do podejmowania przedsięwzięć mająch wagę i siłę przekonywania, bodźców skłaniających do dbałości, bodźców do wyciągania wniosków z przeszłości i przewidywania przyszłości, a także do marzenia o przyszłości. Bodźców do pielęgnowania samodyscypliny, samodzielności i do służby bliźniemu.

Zalecam wprowadzenie terapii zapobiegawczej, terapii przeżyciami. Żeby zapobiec upadkowi kondycji fizycznej, domagamy się wprowadzenia przerwy na trening przynajmniej cztery razy w tygodniu. Dziś możemy stawiać to żądanie nie tylko jako wychowawcy, ale także w imieniu lekarzy. Już wiadomo, że niedobór ruchu jest w nie mniejszym stopniu szkodliwy niż przed wojną – niedożywienie. Przerażająca liczba kobiet i mężczyzn umiera na zawał serca między 40 a 60 rokiem życia, co w istotnej mierze spowodowane jest niedoborem ruchu. Jak oczekiwać od dorosłego człowieka, że włączy aktywność fizyczną w swój plan dnia, jeśli dziecięca radość ruchu wygasa już w wieku nastoletnim? W czasie przerw na treningi należy ćwiczyć panowanie nad ciałem, szybkość i skoczność – i należy przy tym stawiać po pierwsze młodym ludziom cele leżące w zasięgu każdej dziewczyny i chłopca, po drugie takie cele, które są odpowiednio ambitne, by zachęcić utalentowanych lekkoatletów do dążenia do nich.

Aktywność fizyczna jest konieczną, ale bynajmniej niewystarczającą podstawą do wypraw – drugiego ważnego elementu terapii przeżyciami. Nie wszyscy utalentowani lekkoatleci są gotowi przyjaźnić się z wiatrem i deszczem. Czasem ich życie jest podobne do życia w sanatorium, przerywanego znakomitymi osiągnięciami. Wyprawy wodne i lądowe powinny rozwijać umiejętność przewidywania i planowania, dbałość, przezorność, umiejętność podejmowania decyzji i wytrwałość w realizacji. Wyprawy nie zawsze się podobają. Kiedyś spytałem pewnego chłopca, który w czasie jednego rejsu na Orkady przeżył trzy sztormy na Morzu Północnym, jak mu się podobało to przedsięwzięcie. Odpowiedział: „Niesamowicie – choć nie w tym momencie”.

Trzeci element to projekt. Może to być projekt literacki albo artystyczny albo przedsięwzięcie zbadania lub konstrukcji skomplikowanego urządzenia naukowego czy też wzniesienie małej budowli, ale wszystkie te cele powinny mieć ze sobą tyle wspólnego, że dążą do jasno zdefiniowanego celu i wymagają pogłębienia i wytrwałości. Projektów nie należy rozumieć jako czegoś, co zastępuje egzaminy, lecz jako ich uzupełnienie. Egzaminy sprawdzają siłę woli i inteligencję „powierzchniową”; projekty nierzadko wyzwalają ukryte zasoby rozumu.

Czwarty element jest najważniejszy: służba bliźniemu. Pod koniec ubiegłego wieku (XIX w.) William James podstawił wychowawcom i politykom wyzwanie: odkryjcie moralny ekwiwalent wojny. Jeśli głównymi celami w czasie pokoju stają się zadowolenie i zysk, powiada James, to niezaspokojone pozostaje elementarne pragnienie: tęsknota za tym, by służyć sprawie, która może człowieka pochłonąć; wówczas istnieje niebezpieczeństwo, że w sytuacji międzynarodowego kryzysu uwiedzie ludzi wojna, którą powitają jako wyzwolenie od pokoju pętającego skrzydła. Odkryto moralny ekwiwalent wojny. Pragnienie ratowania wyzwala dynamikę ludzkiej duszy, potężniejszą od dynamiki wojny. To jest pokrzepiające doświadczenie."

(ed)

czwartek, 18 lipca 2019

Szkolenie w "Wilczku"

Pod koniec czerwca byłam z Małgosią Jasińską, przyszłą nauczycielką w przedszkolu naturalnym "Wiśniowy Sad" w Lichnowach k. Chojnic, na wizycie szkoleniowej w przedszkolu leśnym "Wilczek" w Gdańsku Oliwie.

"Wilczek" to przedszkole leśne z prawdziwego zdarzenia. Nie mają budynku, mają tylko jurtę, zbudowaną na drewnianym podeście. W jurcie jest piecyk, książki, klocki i trochę puzzli. A także materiały plastyczne.



Dzieci właściwie 100% czasu spędzają na dworze, na ogrodzonym terenie przedszkola albo na wycieczce, która odbywa się codziennie. Na wycieczkę zabierają sznur, którego dzieci się trzymają. Z grupą maksymalnie 15 dzieci idą 2 osoby dorosłe. Docierają do wybranego przez siebie miejsca i tam się zatrzymują, bawią, uczą, rysują... Mają ze sobą rozkładane stoliki, plandeki i hamaki do rozpięcia. Oraz przenośną deseczkę klozetową, łopatkę, gdyby ktoś musiał skorzystać z toalety...


Na terenie przedszkola jest kuchnia błotna (z palet i starego zlewu), szałas z witek wierzbowych, scena teatralna (również z palet).


Każde przedszkole leśne czy naturalne jest trochę inne. "Wiśniowy Sad" nie będzie tak radykalny. Mamy budynek (w starym dworku) i trochę czasu chcemy tam jednak spędzać :). Wiele zasad jednak z całą pewnością przejmiemy z "Wilczka". Serdecznie dziękuję Kasi, Atenie i wszystkim dzieciom za zaproszenie. Ten dzień, choć niezwykle owocny, był też bardzo odprężający :)

(ed)

środa, 12 czerwca 2019

Wędrówka po ziemi wyjałowionej – Magdaleny Okraski opowieść o Zagłębiu

Kopalnia była więc jak matka, ale specyficzna: trzymająca w uścisku, który bywał śmiertelny, ale na ogół bywał opiekuńczy. Pozwalał tkwić w rodzaju dziecięcej zależności. A kiedy matka umiera, zanim dziecko zdąży się usamodzielnić, następuje głęboka trauma, niekiedy śmierć.

Źródło: nowyobywatel.pl
1.
Czytałem tę książkę 4 czerwca tego roku. Na przemian z Samoograniczającą się rewolucją Jadwigi Staniszkis. Chyba nie przypadkiem nieświadomość podsunęła mi te dwie książki w tym właśnie czasie. Stało się to bez udziału mojej woli, ale myślę, że w ten sposób chciałem jakoś wewnętrznie opracować trzydziestą rocznicę polskiej transformacji. Dać sobie przeciwwagę dla bijącej z Gdańska frenetycznej atmosfery przepełnionej radością, energią, euforią i triumfem. Przeciwwagę dla silnego i wyraźnego przekazu, że 1989 był zwycięstwem i kropka.
Książka Magdaleny Okraski zamienia w tym zdaniu kropkę w przecinek. Dopowiada i uzupełnia. Podobnie jak Jadwiga Staniszkis: […] utopia Solidarności zbankrutowała, choć sam ruch wygrał, bo przyczynił się do upadku komunizmu. Ta konstatacja przeraża. Wciąż daleko nam do efektywnego, racjonalnego systemu łączącego wolność ze sprawiedliwością. A obie te cechy – z szansami na utrwalenie godności w życiu politycznym i społecznym.
2.
Ziemia jałowa jest opowieścią o Zagłębiu, a przede wszystkim o Zawierciu. Znałem ze słyszenia czy widzenia tę nazwę w dzieciństwie, które przypadło na ostatnie lata komunizmu. W PGR-owskiej wsi na Pomorzu nawet nauczyciele niespecjalnie odróżniali wtedy Zagłębie od Śląska. Dlatego Zawiercie było wymieniane jednym tchem z Katowicami, Bytomiem, Chorzowem, Zabrzem czy Sosnowcem jako składowa pewnej całości.
Przy wjeździe do Człuchowa stała wtedy duża tablica, która zachęcała młodzież do wyjazdu na Śląsk i nauki w szkołach górniczych. Byłem za mały, by mnie to dotyczyło, więc nie przypomnę sobie już dziś, jakie profity obiecywano. Pamiętam za to dobrze lekcje w klasach I-III, na których pani pokazywała nam kolorowe zdjęcia miast z szerokimi ulicami, parkami i ogromnymi osiedlami. No i z wieżami szybowymi. Pamiętam to dziwne uczucie ekscytacji. Myślę, że nie chodziło tylko o zachwyt wiejskiego chłopca dużym miastem, bo nie czułem takiego mrowienia, gdy oglądaliśmy Warszawę czy Kraków. Śląsk/Zagłębie to było coś więcej. Dziś myślę, że chodziło o obcowanie z czymś wielkim, znaczącym. Węgiel był wtedy jeszcze nazywany czarnym złotem. Śląsk/Zagłębie oznaczały wspólnotę ludzi, którzy z narażeniem życia i z godnością uczestniczyli w czymś wielkim, czego znaczenie przekracza codzienność.
Śląsk/Zagłębie oznaczały marzenie.
Ziemia jałowa jest opowieścią o tym, co się stało z tym marzeniem.
3.
Magdalena Okraska wędruje przez zdewastowane fabryczne hale, upadłe przedsiębiorstwa, opustoszałe perony, zapomniane ulice, osiedla, dzielnice. Fotografuje ostatnie budki z fast foodem; kominy, które pozostały jedynymi świadkami wielkości i upadku przemysłu; opustoszałe podwórka, popadające w ruinę domy, zardzewiałe place zabaw; skorupy po fabrykach; przejścia dla pieszych donikąd. Opisuje pustkę, która była przed 150 laty, gdy dopiero szukano lokalizacji dla przemysłu i pustkę, która pozostała po jego upadku. Szuka śladów, okruchów, pozostałości. To prawdziwa wędrówka po ziemi jałowej. Lub raczej – po ziemi wyjałowionej. Wyjałowionej z kopalin, zasobów, środków produkcji, ludzi, którzy wyemigrowali. Wyjałowionej z rytuałów, wspólnoty, poczucia sensu. Wyjałowionej – przede wszystkim może – z godności, jaką daje praca, która jest komuś potrzebna. Ten brak czyni największe spustoszenie. Wiem o tym, bo od lat na prowincji pracuję jako psycholog, psychoterapeuta z ludźmi, którzy cierpią przez brak pracy albo nieludzkie w niej warunki. I mimo jednych z najwyższych w kraju wskaźników biedy i bezrobocia, nigdy nie chodzi po prostu o pieniądze. Decydujące są poczucie przydatności i godność. Oraz sprawiedliwość.
4.
To książka inna niż na przykład reportaże Filipa Springera czy pozostałe spod znaku dziennikarstwa Gazety Wyborczej. Brak w Ziemi jałowej tego charakterystycznego ironicznego dystansu do świata przedstawionego, który sprawia, że bohaterowie są może interesujący, ale zawsze jakby trochę śmieszni. Przeciwnie, Magdalena Okraska nie kryje swojej sympatii i otwarcie staje po stronie miejsc i ludzi, których opisuje. Tych, którzy wyjechali i tych, którzy pozostali. Tych, których wielokrotnie oszukano i tych, którzy nie wierzą już w nic. Mężczyzn handlujących gołębiami na targowisku, kobiet tkwiących w oknach wymierających domów, dzieciaków, które w opustoszałym centrum jedzą gofry z frużeliną i kopią się po stopach obutych w podróbki airmaxów. Jest świadkiem, broni ich, w ich imieniu oskarża. W ich imieniu zadaje pytania. Przede wszystkim: dlaczego do tego doszło? Dlaczego upadły fabryki, przemysły, dzielnice, miasta? Nie daje uproszczonych odpowiedzi, ale też się od nich nie uchyla: Plan Balcerowicza był wyrokiem śmierci dla mniejszych ośrodków. Życie, które od przedwojnia toczyło się wokół kopalni, huty, odlewni czy wytwórni, kilka razy zamigotało i przygasło.
Dlaczego w Zagłębiu czy na Śląsku tak gwałtownie zamigotało i przygasło? Najbardziej poruszające w książce są te fragmenty, w których Magdalena Okraska używa metafory karmienia: Kopalnia to karmicielka, a jednocześnie specyficzne miejsce pracy, umieszczone pod ziemią, ale w regularnym kontakcie z tym, co na górze: osiedlami górniczymi. Na odtworzenie podobnej symbiozy w innych gałęziach przemysłu po prostu brakuje geograficznej przestrzeni. Jednocześnie likwidacja kopalń to śmierć całej infrastruktury na powierzchni.
Kopalnia miała swoje osiedla, domy kultury, kina, kluby sportowe, ośrodki wypoczynkowe, szkoły, żłobki i przedszkola. Zaspokajała niemal wszystkie potrzeby górników i ich rodzin. Spajała dodatkowo wspólną pracą w bliskości śmierci oraz poczuciem szczególnego znaczenia węgla – czarnego złota. Kopalnia była więc jak matka, ale specyficzna: trzymająca w uścisku, który bywał śmiertelny, ale na ogół bywał opiekuńczy. Pozwalał tkwić w rodzaju dziecięcej zależności. A kiedy matka umiera, zanim dziecko zdąży się usamodzielnić, następuje głęboka trauma, niekiedy śmierć.
5.
Pisze Jadwiga Staniszkis: Utopia solidarnościowa (i opisane […] dążenia i tęsknoty) umierają więc również dlatego, że nie mają kontynuatorów. Albo jest ich bardzo niewielu (znam takich). I także dlatego, że mojemu pokoleniu nie udało się opowiedzieć o doświadczeniu Solidarności w sposób, który by wzbudził zainteresowanie młodych. […] Naszych dawnych marzeń nie ma już kto marzyć.
To nie przypadek, że Ziemię jałową napisała Magdalena Okraska (ur. 1981), należąca do pokolenia przejściowego między Jadwigą Staniszkis i twórcami pierwszej Solidarności a młodymi ludźmi świętującymi w Gdańsku, dla których i Sierpień, i industrializacja to już prehistoria. Należąca do pokolenia, które zostało nazwane straconym. Pokolenia, które dzieciństwo przeżyło w komunistycznej (przemysłowej) Polsce, ale w dorosłość wchodziło w samym apogeum planu Balcerowicza. Pokolenia, które doświadczyło upadku wielu utopii, ale było zbyt młode, by miećna to wpływ. Pokolenia, które poniosło prawie wszystkie koszty (w tym emocjonalne) transformacji, ale odniosło stosunkowo niewiele korzyści. Pokolenia najbardziej być może straumatyzowanego.
Ale to też pokolenie – moje pokolenie – które wciąż jeszcze marzy marzenia, jakie stworzyły pierwszą Solidarność i jakie leżały u podstaw tamtego, przemysłowego Śląska/Zagłębia. Marzeń o wspólnocie opartej na godności i sprawiedliwości. Co z nimi zrobimy?

środa, 29 maja 2019

Moje miejsce we wszechświecie - trochę zdjęć

Ruszyliśmy z zajęciami w marcu. Potem był kwiecień i strajk, i święta, i warsztaty linorytów ze starszymi (patrzcie wcześniejsze wpisy). Od początku maja działamy jednak na powrót pełną parą. Bywa ciężko, bo w szkołach nerwowo, nikt się z niczym nie wyrabia, ale i tak się opłaca. Popatrzcie sami.












Zdjęcia z terenu, przedstawiające same miejsca, znajdą się na pocztówkach. Tak więc ich nie udostępniam. Tu tylko fotorelacje z zajęć.

Od poniedziałku, 27 maja, zapraszam także na zajęcia w gościnnych progach Biblioteki Miejskiej. Jest jeszcze kilka wolnych miejsc. Zapisy u pań bibliotekarek. Zajęcia są bezpłatne, odbywają się od 16.00 i trwają ok. 1,5 godziny.

Projekt jest dofinansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego z Funduszu Promocji Kultury oraz przez Urząd Miejski w Chojnicach.

(ed)

piątek, 24 maja 2019

Rodzicom, którzy urodzili się ze swoimi Dziećmi

Ostatnio rozmawiam dużo z Wami Rodzicami o Dzieciach. Jestem głęboko poruszona Waszą troską.

To jest piosenka taty, którego już od wielu lat nie ma wśród nas, a za którym ja nadal tęsknię...

Do przyjścia na świat dziecka, zwłaszcza tego pierwszego, można przygotować się tylko odrobinę. Wszystkim Rodzicom, którzy urodzili się (może już wiele lat temu - ja 15) ze swoimi dziećmi...



(ed)

poniedziałek, 13 maja 2019

Przedszkole "Wiśniowy Sad" - spotkanie w Sławęcinie

Serdecznie zapraszam 

na spotkanie informacyjne 
dla rodziców 
dotyczące

Przedszkola Naturalnego
"Wiśniowy Sad".

Miejsce: Świetlica Wiejska w Sławęcinie.
Czas: wtorek, 14 maja, godz. 18.




(ed)

niedziela, 5 maja 2019

Warsztaty i wystawa linorytów (projekt "pARTnerzy")

W sobotę 27 kwietnia w podziemiach Kościoła Gimnazjalnego w Chojnicach odbyła się wystawa linorytów, wykonanych przez 16 młodych osób z Chojnic i Emsdetten w Pracowni Plastycznej Chojnickiego Centrum Kultury. Wieńczyła ona pięciodniowe warsztaty artystyczne w ramach polsko-niemieckiego projektu artystycznego 'pARTnerzy'. Projekt mógł w takiej postaci mieć miejsce dzięki inicjatywie Stowarzyszenia Partnerstwa Miast Emsdetten, przede wszystkim dzięki Berndowi i Brigitte Lohmannom.

Am Samstag 27. April hat im Keller der Jesuitenkirche in Chojnice eine Ausstellung der Linolschnittwerke stattgefunden, die von 16 Jugendlichen aus Chojnice und Emsdetten im Atelier des Chojnicer Kulturzetrums hergestellt wurden. Sie hat die fuenftagigen Kunstworkshops im Rahmen des deutsch-polnischen Projekts 'pARTner' abgeschlossen. Das Projekt konnte in dieser Form dank der Initiative der Staedtepartnerschaftsvereins Emsdetten, vor allem dank Bernd und Brigitte Lohmann, stattfinden

Po stronie polskiej w projekcie wzięły udział: Anna Pupka-Lipińska, Weronika Remus, Eliza Cysewska, Julia Miszewska, Liliana Chodorowska, Jana Tsariuchenko, Natasza Stolp i Weronika Drzazgowska. Po stronie niemieckiej uczestnikami byli: Angus Sowka, Moritz Engeln, Erik Hoerstling, Linda Dietz, Maarika Klasing, Georg Akulitsch, Carlo Franke i Luisa Leismann z Geschwister-Scholl-Realschule (Szkoła Realna im. Rodzeństwa Scholl) w Emsdetten.

Auf der deutschen Seiten haben daran teilgenommen: Angus Sowka, Moritz Engeln, Erik Hoerstling, Linda Dietz, Maarika Klasing, Georg Akulitsch, Carlo Franke und Luisa Leismann aus der Geschwister-Scholl-Realschule in Emsdetten. Auf der polnischen Seite haben sich beteiligt: Anna Pupka-Lipińska, Weronika Remus, Eliza Cysewska, Julia Miszewska, Liliana Chodorowska, Jana Tsariuchenko, Natasza Stolp und Weronika Drzazgowska.


Wykonane druki na stole w Pracowni ChCK

Ich pracę i cały projekt dokumentowali: Kaya Joel, Simon Orzech, Joris Plugemann i Timo Zinczuk z firmy uczniowskiej martinum.media z Gymnasium Martinum w Emsdetten.

Ihre Arbeit und das ganze Projekt wurde von Kaya Joel, Simon Orzech, Joris Plugemann und Timo Zinczuk aus der Schuelerfirma martinum.media aus dem Gymnasium Martinum in Emsdetten dokumentiert.

Młodzież według pomysłu Tanji Holthaus pracowała w czteroosobowych grupach: po dwie osoby z Emsdetten i dwie z Chojnic. Każdy stworzył własny linoryt, który następnie wszedł w skład czteroczłonowego kolażu. Na wystawie zaprezentowano zarówno osobne prace uczestników, jak i kolaże. We wszystkich kolażach pojawił się jakiś motyw łączący. Idea Hubertusa Jelkmanna była taka: pokazać, że można stworzyć dzieła autonomiczne, które stają się następnie częścią większej całości, nie tracąc swojej autonomii. W czasie otwarcia wystawy mówił on o tym, że taka jest idea europejska, że jest to idea istności autonomicznych, które budują coś razem, nie tracąc przy tym swojej autonomii.

Die Jugendlichen haben nach dem Konzept von Tanja Holthaus in Viergruppen gearbeitet: jeweils zwei Personen aus Emsdetten und zwei aus Chojnice. Jeder stellte sein eigenes Linolschnittwerk her, das dann zu einem Teil einer vierteiligen Kollage wurde. In der Ausstellung wurden sowohl die separaten Werke der Teilnehmer, als auch die Kollagen gezeigt. In allen Kollagen ist eine Verbindung erschienen. Die Idee von Hubertus Jelkmann war dabei folgende: zu zeigen, dass man autonome Werke herstellen kann, die dann zum Teil eines groesseren Ganzheit werden, ohne ihre Autonomie zu verlieren. In der Eroeffnung der Ausstellung hat er gesagt, so sei die europaische Idee, es handele sich dabei um eine Idee autonomer Einheiten, die etwas gemeinsam bildeten, ohne ihre Autonomie zu verlieren.

Linoryt to technika wykonywania druków (jest czymś podobnym do drzeworytu). Młodzież najpierw wykonywała szkice na kartkach. Następnie odciskała te szkice (na zasadzie kalki) na płytkach z linoleum artystycznego. Kolejnym etapem było wycinanie dłutem w linoleum naszkicowanego i odciśniętego obrazu. Powstały linoryt młody artysta / młoda artystka pokrywał/-a tuszem. Wreszcie następował etap ostatni: druk na papierze za pomocą wałka.

Linolschnitt ist eine Technik, Druckwerke herzustellen (etwa wie Holzschnitt). Die Jugendlichen haben mit den Skizzen auf Papier begonnen. Dann wurden diese Skizzen auf Linol hintergelassen. Die naechste Etappe war das Herausschneiden des Abbildes mit Meisseln. Die so entstandene Matrize wurde mit einer Druckfarbe bedeckt. Und endlich wurde das Abbild auf Papier mit einer Walze gedruckt.

Młodzi artyści zachowali swobodę twórczą, w niektórych pracach łącząc motywy z Chojnic i Emsdetten już na poziomie pojedynczej pracy (np. Erik), a innym razem spontanicznie wybierając następujące rozwiązanie: młodzież z Emsdetten przedstawia Chojnice, a młodzież z Chojnic - Emsdetten (np. Natasza, Linda, Moritz i Weronika). Wszystko to będzie można zobaczyć na stronie martinum.media, do której odeślę, kiedy się pojawią nagrania (nagrania młodych artystów będą po angielsku).

Die jungen Kuenstlerinnen und Kuenstler haben die Schaffensfreiheit behalten, indem manche von ihnen die Motive aus Chojnice und Emsdetten schon auf der Ebene des einen Werkes vereinigt (z.B. Erik) und andere sich spontan auf folgende Loesung entschieden haben: die Jugendlichen aus Emsdetten stellen Chojnice dar, und die aus Chojnice - Emsdetten (z.B. Natasza, Linda, Moritz und Weronika). Das alles wird man auf der Webside der martinum.media sehen koennen, auf die ich verweise, wenn die Videos dort erscheinen (auf Englisch).

Weronika Remus przy wykonywaniu swojego linorytu


Artystki, artyści, reporterzy i organizatorzy wykonali naprawdę wspaniałą pracę. Takiemu trudowi należy się szacunek 💙

Die Kuenstlerinen, Kuenstler, Reporter und Veranstalter haben bewundernwerte Arbeit vollzogen. Eine solche Muehe ist schaetzenswert 💙

Tu można obejrzeć nagranie z wystawy. Hier kann man ein Video von der Ausstellung sehen.
Tu można zobaczyć zdjęcia wykonanych prac. Hier kann man die Aufnahmen von den einzelnen Werken sehen.

Angus, Moritz, Erik, Linda, Maarika, Georg, Carlo, Luisa, Joris, Kaya, Simon, Timo, Brigitte, Bernd, Hubertus, Tanja, Niko, Daniel, Christian: Było nam ogromnie miło gościć Was w Chojnicach. Dzięki za Wasz trud. / Es war sehr lieb, Euch hier als Geaste zu haben. Danke fuer Eure Muehe 💙

Ania, Natasza, Weronika, Weronika, Eliza, Liliana, Jana, Julia, Elżbieta, Radek, Łukasz, Ewa z ChCK, Asia, Magda: Dzięki za Wasz trud / Danke fuer Eure Muehe 💙

Wykorzystane w tym i poprzednim wpisie zdjęcia wykonali chłopcy z martinum.media. Dziękuję za zgodę na ich wykorzystanie :)

Die Photos in diesem und dem vorigen Eintrag wurden von den Jungen aus martinum.media gemacht. Danke fuer die Bewilligung, sie auszunutzen :)

(ed)

czwartek, 25 kwietnia 2019

Projekt "pARTnerzy"

Od poniedziałku wielkanocnego w Chojnicach przebywają goście z Emsdetten, miasta partnerskiego. Powodem jest wspólny projekt artystyczny, w którym uczestniczy młodzież polska i niemiecka. Na pomysł przeprowadzenia warsztatów artystycznych dla młodzieży z naszych dwóch krajów wpadła Brigitte Lohmann. O ich przeprowadzenie poprosiła ona artystę i nauczyciela sztuki, Hubertusa Jelkmanna. On zaproponował formułę warsztatów: przedstawienie miast partnerskich w technice linorytu. Ze strony polskiej opiekę artystyczną nad projektem sprawuje Elżbieta Jakubowska z Chojnickiego Centrum Kultury, prowadząca jednak warsztaty artystyczne także w Malowni (przy ul. Grobelnej 5 w Chojnicach). Warsztaty w ramach projektu odbywają się w Pracowni Artystycznej Chojnickiego Centrum Kultury.

Seit Ostermontag halten sich in Chojnice Gaeste aus Emsdetten, einer Partnerstadt von Chojnice, auf. Der Grund fuer ihren Aufenthalt ist ein gemeinsames Kunstprojekt, an dem die deutsche und polnische Jugend teilnimmt. Auf die Idee, Kunstworkshops fuer Jugedliche aus unseren zwei Laendern durchzufuehren, ist Brigitte Lohmann eingefallen. Sie hat den Kuenstler und Kunstlehrer, Hubertus Jelkmann, gebeten, die Workshops durchzufuehren. Er hat die Workshopsformel vorgeschlagen: das Darstellen von Partnerstaedten im Linolschnitt. Auf der polnischen Seite betreut das Projekt in der kuenstlerischen Dimension Elżbieta Jakubowska aus dem Chojnicer Kulturzentrum, die aber auch Malworkshops in ihrem eigenen Atelier "Malownia" fuehrt (Grobelnastrasse 5 in Chojnice). Das Projekt findet dagegen im Atelier des Kulturzentrums statt.



Projekt jest bardzo ambitny, bo Hubertus jest ambitny i mocno skupiony na tym, co robi, tzn. na sztuce. Młodzież jednym słowem musi się natrudzić. Serce rośnie, kiedy patrzy się na ich skupienie i pomysłowość :)

Das Projekt ist anspruchsvoll, denn Hubertus ist anspruchsvoll und sehr darauf konzentriert, was er macht, dh. auf die Kunst. Die Jugend muss sich wirklich Muehe geben. Man kann sich aber nur freuen, wenn man sieht, wie konzentriert und ideenreich sie arbeiten :)


Niesamowitą robotę robią dodatkowo czterej chłopcy, Joris, Timo, Simon i Kaya, którzy dokumentują warsztaty: robią zdjęcia, kręcą video, przeprowadzają wywiady. Tu możecie zobaczyć relację z pierwszego dnia.

Eine wunderbare Arbeit schaffen dazu noch vier Jungen: Joris, Timo, Simon und Kaya, die das Projekt dokumentieren: die machen Photos, Interviews und Video. Hier kann mach sich den Bericht aus dem ersten Tag ansehen.

Jest już również relacja na stronie UM w Chojnicach.

Es gibt auch schon einen Bericht auf der Webside des Stadtamtes in Chojnice.

Projekt ma także wymiar spotkania: chodzi o wzajemne poznanie się, pobycie razem - nawet jeśli pada mało słów (wzajemnego otwarcia nie da się wymusić; kiedy przebywamy jednak blisko siebie, zawsze coś się wydarza). Czyli o pracę na rzecz pokoju. I w tej mierze, w jakiej w budowaniu wspólnej Europy ta praca jest obecna, jest to projekt europejski.

Dieses Projekt muss man auch als eine Begegnung betrachten: es geht darum, einander kennenzulernen, zusammen zu sein, wenn auch gar nicht viele Worte fallen (das gemeinsame Aufschliessen laesst sich nicht aufzwingen; wenn wir aber nebeneinander dasind, ergibt sich immer etwas). Es geht also um die Arbeit fuer den Frieden. Und inwiefern im Bauen am gemeinsamen Europa diese Arbeit daist, ist das ein europaeisches Projekt.

Sfinansowany został z wielu źródeł: m.in. z grantu Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży, z grantu w ramach konkursu Banku PSD z Muenster "Europa zaczyna się przed twoimi drzwiami", ze środków miast Emsdetten i Chojnice, ChCK, a także ze środków własnych Stowarzyszenia Partnerstwa Miast Emsdetten i Fundacji Zarzewie oraz wielu innych firm i osób prywatnych, które organizacyjnie i finansowo nas wsparły. W sposób szczególny należą się podziękowania Pani Brinkmann i firmie Relax, która pomogła grupie niemieckiej przewieźć potrzebne rzeczy.

Das Projekt wurde aus verschiedenen Quellen finanziert: u.a. aus einem Zuschuss des Deutsch-Polnischen Jugendwerks, aus einem Zuschuss der PSD-Bank aus Muenster unter dem Motto "Europa faengt an eurer Tuer an", aus den Mitteln der Staedte Emsdetten und Chojnice, des Kulturzentrums, und auch aus den Eigenmitteln der Staedtepartnerschaftsvereins und der Stiftung "Zarzewie", wie auch vielen anderen Firmen und Privatpersonen, die uns organisatorisch und finanziell unterstuetzen. Ein besonderer Dank geht zu Frau Brinckmann und zur Firma Relax, die geholfen hat, viel Gepaeck nach Chojnice zu transportieren.

Osobno chcę podziękować: Hubertusowi za podjęcie idei Brigitte, jej artystyczne opracowanie i opiekę artystyczną, Elce, która tę ideę także podchwyciła i podjęła opiekę artystyczną, Tanji Holthaus za znalezienie formuły, która młodzieży polskiej i niemieckiej pozwoliła w naturalny sposób się poznać i porozumieć (praca w 4-osobowych grupach, po 2 osoby z obu krajów), Brigitte i Berndowi za współorganizację projektu, Tanji, Danielowi i Niko za opiekę pedagogiczną nad młodzieżą, oraz Radkowi, Ewie i Łukaszowi z ChCK, oraz Asi Gappie z UM w Chojnicach i wreszcie, last but not least, Magdzie za wsparcie organizacyjne.

Ich will mich auch gesondert bedanken bei: Hubertus, dass er die Idee Brigittes aufgenommen, sie kuentlerisch bearbeitet und das Projekt kuenstlerisch geleitet hat, Elka, die die Idee auch aufgegriffen und die kuenstlerische Betreuung uebernommen hat, Brigitte und Bernd, die das Projekt mitveranstalten, Tanja, Daniel und Niko fuer die pedagogische Betreuung der Jugendlichen, sowie Radek, Ewa und Łukasz aus dem Kulturzentrums, Asia aus dem Stadtamt Chojnice und, last but not least, Magda fuer die organisatorische Unterstuetzung.

(ed)

środa, 17 kwietnia 2019

Edukacja leśna - spotkanie z Alicją Hławką

W sobotę 6 kwietnia w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Chojnicach zorganizowaliśmy spotkanie z Alicją Hławką o przedszkolach i szkołach leśnych, a także o możliwościach włączania edukacji leśnej do nauczania tradycyjnych szkół i przedszkoli.


Tu można znaleźć pełną relację z tego spotkania w portalu chojnice.24.

Zgodnie z obietnicą dołączam jeszcze lektury, które Alicja poleca, a które dotyczą wprowadzania edukacji leśnej w szkołach i przedszkolach, a także w domach :)

L. Richard, Ostatnie dziecko lasu.
P. Gray, Wolne dzieci.

Oprócz tego na sieci warto zajrzeć:

Znajdziecie tam dużo bardzo praktycznych pomysłów na przeprowadzenie zajęć edukacyjnych na świeżym powietrzu.

I ostatnia rzecz: KLESZCZE.

W przedszkolu "Leśne Gzubki", gdzie Alicja pracuje, stosowane są takie środki przeciw KLESZCZOM:

Olejki Klaudyny Hebdy: goździkowy, cytronelowy, herbaciany, tymiankowy, szałwiowy, miętowy, paczulowy, eukaliptusowy (Olejki należy stosować w rozcieńczeniu: 5 kropli jednego z wybranych olejków należy rozcieńczyć w 50 ml oleju roślinnego, np. z pestek winogron, jojoby lub słodkich migdałów i takim roztworem smarować się).

Urządzenie Tickless.

Zapraszam też do odwiedzania strony powstającego przedszkola naturalnego Wiśniowy Sad. Trwają zapisy. Liczba miejsc ograniczona do 30!

Serdecznie dziękuję Alicji i Jej Rodzinie, Paniom Weronice i Ani z MBP i wolontariuszkom Weronice, Agnieszce i Wiktorii za przygotowanie słodkiego, aczkolwiek nawiązującego do przedmiotu spotkania, poczęstunku :)

(ed)

czwartek, 11 kwietnia 2019

Wypisy z filozofów dla ósmoklasistów

Chociaż mowa [logos] jest wszechobecna, to jednak nie rozumieją jej ludzie, zanim jej nie usłyszą, a
i usłyszawszy po raz pierwszy. I choć wszystko wedle mowy zachodzi, to oni jednak podobni są do
nieprzytomnych [...]” (Heraklit, fr. 1)

Nie można wstąpić dwukrotnie do tej samej rzeki (Heraklit, fr. 91)

Tych, którzy wstępują do tych samych rzek, coraz to inne oblewają wody. (Heraklit, fr. 12)

Jest w nas jednocześnie życie i śmierć, jawa i sen, młodość i starość – wzajemnie się zmieniają. (Heraklit, fr. 88)

Człowiek, jedyny z istot żyjących obdarzony jest mową. (Arystoteles, Polityka)

Już Konfucjusz (VI–V w. przed Chr.), stojący u początków chińskiej refleksji filozoficznej i
odgrywający w chińskiej cywilizacji rolę absolutnie kluczową, przyrównywany do Sokratesa (zob. np. Feng Youlan 1983: 52–54), uważał życie społeczne za ufundowane na zdolności
mownej; i odwrotnie mówienie wiązał on wyłącznie z ludźmi, zdolność mowy traktował
jako cechę wyróżniającą człowieka. Dla porządku trzeba wskazać, że myśl chińskiego
mędrca znamy z Dialogów konfucjańskich, spisanych przez uczniów Konfucjusza, oraz z ich pism.
Refleksja językowa zawarta jest głównie w Dialogach (stamtąd też pochodzą wszystkie przytoczone w niniejszym odcinku fragmenty).
Tak więc według Konfucjusza życie w społeczeństwie, nierozerwalnie związane z
mówieniem, było jedynym życiem właściwym człowiekowi. O takim stanowisku dobitnie świadczy
następujący fragment Dialogów: „Myślę o porzuceniu mowy. [...] Czyż Niebiosa cokolwiek mówią? A przecież pory roku biegną i powracają i powstają tysiące rzeczy. [...] Nie dołączę do ptaków i zwierząt. Czyż nie należę do rasy ludzkiej? Z kim mam przestawać?” (za: Itkonen 1991: 95).
Reguły życia społecznego pozostawały u konfucjanistów w ścisłym związku z używaniem
języka (tj. stosowaniem reguł językowych). U podłoża ładu społecznego widzieli oni
poprawnie zbudowany, dobrze funkcjonujący język . Słowa traktowali przy tym
jako pozostające „w sieci wzajemnych [...], organicznych powiązań” ze światem (Wójcik 2001: 353), mówienie zaś – jako zdarzenie w świecie, część świata, przede wszystkim właśnie świata społecznego.
Słowa zdaniem konfucjanistów przynależały do świata społecznego, zarazem jednak
odgrywały w nim rolę reguł. Naczelną ideą Konfucjusza było tzw. „uporządkowanie
nazw” (chengming). Nieporządek w sferze języka i mowy według Konfucjusza pociągał za sobą
nieuchronnie społeczny chaos: „Jeśli nazwy nie są uporządkowane [poprawne, właściwe], mowa nie brzmi rozsądnie [błąka się]; jeśli mowa nie brzmi rozsądnie, spraw nie wieńczy sukces [rzeczy pozostają niewykonane]; jeśli spraw nie wieńczy sukces, [...] kary nie pasują do zbrodni [kara jest bez znaczenia]; jeśli kary nie pasują do zbrodni, ludzie nie wiedzą, do czego przyłożyć rękę i gdzie postawić nogę” (za: Itkonen 1991: 90–91).

Ludwig Wittgenstein, Traktat logiczno-filozoficzny

Świat jest ogółem faktów, nie rzeczy. (1.1)
Granice mego języka oznaczają granice mego świata (5.6)
Czujemy, że nawet gdyby rozwiązano wszelkie możliwe zagadnienia naukowe, to nasze problemy życiowe nie pozostałyby jeszcze nawet tknięte. (6.52)
Jest zaiste coś niewyrażalnego. To się uwidacznia, jest tym, co mistyczne. (6.522)
O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć. (7)

Co ciekawe, jeden z wczesnochrześcijańskich Ojców Pustyni, Ewagriusz z Pontu, powiedział w V w. (w Traktacie o Poznaniu) rzecz następującą:

To, co jest niewypowiadalne, należy czcić w milczeniu. (cyt. za D. Hybel, M. Nawara OSB, Medytacja.  Droga Miłującej Obecności, Lubiń 2019, s. 204).

Wittgenstein raczej nie mógł znać jego pism. Milczenie o sferze świętej Tajemnicy było czymś dość zwyczajnym w pierwszych wiekach chrześcijaństwa (wiąże się ono także z pojęciem tzw. teologii apofatycznej).

(ed)

czwartek, 21 marca 2019

Przedszkole naturalne "Wiśniowy Sad" - spotkanie informacyjne

Serdecznie zapraszamy na spotkanie informacyjne o powstającym w Lichnowach przy ul. Parkowej przedszkolu naturalnym "Wiśniowy Sad". Jest to spotkanie dla rodziców, którzy zastanawiają się nad wyborem przedszkola.


Miejsce spotkania: Lichnowy, świetlica przy ul. Głównej.
Czas spotkania: środa, 27 marca, godz. 16 (prosimy o punktualność).

Spotkanie poprowadzi Ewa Drzazgowska, która jest pomysłodawczynią przedszkola.

Dalsze informacje i zapisy do przedszkola:
ewa_drzazgowska@o2.pl
516-312-603

poniedziałek, 11 marca 2019

Projekt "Moje miejsce we wszechświecie" - dotacja z MKiDN

Od kilku lat realizuję różne działania edukacyjne dla dzieci szkolnych i przedszkolnych pod hasłem "Moje miejsce we wszechświecie". Wynikiem tych działań są m.in. pocztówki z Człuchowa i wsi Lichnowy k. Chojnic. Tutaj zobaczycie kilka z nich.


W ramach warsztatów zmierzających do stworzenia pocztówek prowadzimy wśród dzieci działania, które uświadamiają im ich przynależność do różnych miejsc i wspólnot oraz fakt, że to one te wspólnoty i miejsca współtworzą. W trakcie działań traktujemy dzieci jako integralne, pełne osoby - przeciwdziałając w ten sposób współczesnym tendencjom do fragmentarycznego i - co za tym idzie - przedmiotowego traktowania ludzi.

Dobrze będzie w tym miejscu odwołać się do Mertona:
"Pierwszą rzeczą, którą musisz zrobić [...] jest próba odkrycia twojej fundamentalnej i naturalnej jedności, próba zintegrowania twojej podzielonej na części istoty w skoordynowaną i prostą całość oraz nauczenie się życia jako zjednoczona osoba ludzka. Znaczy to, że musisz zintegrować fragmenty twojej rozproszonej egzystencji tak, aby kiedy powiesz ja, rzeczywiście był tu ktoś obecny, aby zaimek, który wypowiedziałeś, miał oparcie w rzeczywistości.
Zastanów się [...] nad niepokojącym faktem, że większość twoich stwierdzeń dotyczących opinii, gustów, czynów, pragnień, nadziei i obaw, to wypowiedzi o kimś, kogo tak naprawdę nie ma. Kiedy mówisz myślę, często to nie ty jesteś tym, kto myśli, ale są to oni - to znaczy anonimowy autorytet zbiorowości mówiącej poprzez twoją maskę. Kiedy mówisz chcę, czasami po prostu wykonujesz automatyczny gest akceptacji tego, co zostało ci narzucone, i płacisz za to." (Th. Merton Doświadczenie wewnętrzne. Zapiski o kontemplacji, Kraków 2005, 27 - 28).


Takie zintegrowanie naszej osobowości, o którym mówi Merton, bez którego nie odkryjemy sensu życia i pozostaniemy z pustką, może zrodzić się tylko w spotkaniach (co podkreślał Buber i inni dialogicy, także w swoich tekstach o wychowaniu), przeplatanych doświadczeniami ciszy (których wagę podnosiła zwłaszcza Maria Montessori). Cisza bowiem - jak mi powiedział kiedyś 9-letni Filip na zajęciach - to zrozumienie i współczucie (to był jeden z najbardziej poruszających momentów w mojej pracy z dziećmi).
Nie dojdziemy do takiego zintegrowania w szczególności przez samo oczytanie ani nagromadzenie wiadomości (ani nawet przez doktorat czy profesurę). I nie chodzi tu o zdeprecjonowanie czytania czy nauki. Na naszych zajęciach prawie zawsze coś czytamy. Jednakże bez spotkania i otwartej, pełnej szacunku względem siebie refleksji wokół tego, co przeczytaliśmy, czytanie jest tylko rozrywką, a nagromadzona wiedza może służyć co najwyżej technicznym zastosowaniom. Gdzie wówczas jest człowiek?


Miło mi w tym kontekście zawiadomić, że projekt "Moje miejsce we wszechświecie" uzyskał dotację wysokości 6420 zł. z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz wsparcie Urzędu Miasta w Chojnicach wysokości 1600 zł. To pozwoli realizować go w szerszym zakresie w szkołach powiatu chojnickiego i w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Uzyskaliśmy ponadto wsparcie rzeczowe lokalnej drukarni Certus, za które serdecznie dziękuję. Projekt jest realizowany przy współpracy z Europejskim Stowarzyszeniem "Pomerania" (główny wnioskodawca do MKiDN), Biblioteką Miejską w Chojnicach i wydawnictwami Hokus-Pokus, Zakamarki, Dreams i Media Rodzina. Fundacja Zarzewie jest partnerem projektu.

W tym miejscu w sposób szczególny chciałabym podziękować Panu Bogdanowi Kufflowi i Emilii Kalitcie z ES "Pomerania" za otwartość, zaufanie i kilkuletnią już współpracę. Za współpracę, otwartość i inspirację dziękuję także Paniom Wioletcie Karpiak i Malwinie Miszewskiej z MBP w Chojnicach.

(ed)